wtorek, 27 listopada 2012

Forever: rozdział 4

Przez myśli Olivii nagle przebiegło tysiące pytań. Kim jest ten chłopak? Co on robi w domu jej brata? A może pomyliła adresy?
-W czym mogę pomóc?- Spytał się ciemnooki.
-Jest może Liam Payne?
-Jasne. Wejdziesz?
Weszła z walizkami do tego jak sądziła cudownego domu, ale w środku on nie był taki cudowny jak na zewnątrz. Wszędzie były porozrzucane opakowania po jakimś śmieciowym jedzeniu i ubrania. Olivia najbardziej w świecie nienawidziła bałaganu, a ten widok przyprawiał ją o zawrót głowy. Wraz z tajemniczym chłopakiem weszła do salonu, który na pierwszy rzut oka wyglądał czyściej niż cała reszta domu, ale to tylko pozory. 
-Li masz gościa.
Chłopak o mało co nie spadł  z fotela, kiedy zobaczył swoją młodszą siostrę z walizkami w ręku. 
-Co tutaj robisz?- Zapytał ze zdziwieniem.
-Zapomniałeś? Babcia kazała nam odrobić stracony czas i między innymi mamy ze sobą mieszkać. Nie martw się nie zauważysz mnie, będę dla ciebie niewidzialna tak jak zawsze to było. 
Brat brunetki nie wiedział co ma powiedzieć. Spojrzał na przyjaciela, a ten tylko wzruszył ramionami. Liam wstał ze swojego miejsca i podszedł do swojej siostry, po czym złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Po drodze wziął walizki dziewczyny. Weszli do jakiegoś  pomieszczenia.
-To jest twój pokój. Rozpakuj się i jak będziesz chciała to przyjdź do nas.
Olivia pokiwała głową na zgodę. Usłyszała dźwięk zamykających się drzwi. Nabrała dużo powietrza i sunęła się po ścianie. Znów płakała. Strasznie jej brakowało kochanej staruszki. Brakowało jej tego, że zawsze kiedy była smutna lub miała jakiś problem, to ona przychodziła do niej i przytulała ją. Śmierć jej babci była dla niej największym ciosem. Kiedy pierwszy raz po kilkunastu latach zobaczyła swojego brata to on był dla niej zupełnie obcą osobą. Spróbowała opanować łzy i wziąć się za rozpakowanie walizek. Ze łzami w oczach przeglądała wszystkie swoje ubrania i układała je w szafkach. Po kilku godzinach jej wszystkie rzeczy znalazły swoje miejsce w pokoju. Zmęczona dziewczyna położyła się na łóżku i próbowała usnąć, ale hałas dochodzący zza drzwi nie pozwalał jej w żaden sposób zasnąć. Olivia nie zamierzała iść do swojego brata i jego przyjaciół, gdyż najzwyczajniej nie miała na to ochoty. Teraz chciała tylko odpocząć całym dniu, ale jak można odpoczywać w takim hałasie. Brunetka aż do godziny 23:31 nie zmrużyła oka i tylko wpatrywała się w sufit, przywołując dawne wspomnienia z Paryża. Dopiero kiedy wszystkie krzyki w miarę ucichły Olivia mogła się spokojnie oddać w objęcia Morfeusza.

Nastał kolejny dzień. Zegar wybił godzinę siódmą, więc Olivia postanowiła wstać. Wyszła ze swojego pokoju i rozejrzała się dookoła. Wszędzie walało się jeszcze więcej śmieci niż poprzedniego dnia, a kuchnia wyglądała jakby przeszło przez nią tornado. Miała tego serdecznie dosyć, przecież nie mogła żyć w takich warunkach. Wyjęła z walizki trąbkę i stanęła na środku domu, po czym zaczęła trąbić. Momentalnie z pokoi pozostałych lokatorów wychyliły się ich jeszcze zaspane buzie.
-Co się dzieje?- Zapytał zaspany Liam.
-Pobudka śpiochy. Bierzemy się do pracy, bo nie zamierzam żyć w takim syfie.
-Ale jest dopiero 7 rano, a my jesteśmy śpiący.
-Koniec dyskusji. Za 5 minut macie mi się stawić w salonie, a raczej w czymś co go przypomina, inaczej będę zmuszona wyciągnąć drastyczne środki.
-Ale...-Powiedzieli chórem.
-Macie 5 minut i bez gadania.
Chłopaki jak poparzeni zaczęli się ubierać i w określonym czasie stawili się w salonie. Ustawili się na baczność w jednym rzędzie, po czym Olivia po wręczała im ściereczki, zmiotki oraz środki czystości i przydzieliła im miejsca do sprzątania, a ona sama zajęła się kuchnią. Chłopcy szybko się uwinęli ze sprzątaniem, więc przyszli do kuchni, aby pomóc brunetce. Wspólnie praca szła im bardzo szybko i wesoło. Zanim się spostrzegli kuchnia była już lśniąca i pachnąca. Zmęczeni po pracy udali się do salonu, aby odpocząć.
-Jeny jaki ja jestem zmęczony.- Marudził blondyn.
-A myślisz, że my nie? A tak pro po to my się jeszcze nie znamy. Jestem Zayn.
-Louis.
-Harry.
-Niall. Zjadłbym coś, bo głodny jestem.
-Ty zawsze jesteś głodny.- Powiedział brat Olivii.
Dziewczyna przyjrzała się im wszystkim bardzo dokładnie i w końcu zawiesiła swój wzrok na Harry'm. Wydawało się jej, że już skądś go zna. Czas mijał powoli. Chłopcy grali w jakieś gry na konsoli, a Olivia siedziała skulona i rozmyślała o swojej rodzinie. Dlaczego to ją musiało spotkać takie nieszczęście? To pytanie praktycznie cały czas obijało się o ściany jej myśli. W końcu wyszła z pomieszczenia i udała się na zewnątrz. Tylko Zayn zauważył jej nieobecność i wyszedł do niej.
-Coś się stało?- Spytał z troską.
-Nie, tylko musiałam się trochę przewietrzyć.
-Ta wasza babcia musiała być dla ciebie kimś bardzo ważnym
-Była moją jedyną rodziną jaką posiadałam. Zawsze mi pomagała.
-Ale przecież masz brata.
-Zawsze byłam dla niego niewidzialna, więc czemu miałoby się to teraz zmienić?- Dziewczyna spojrzała się na ciemnookiego i posłała mu skromny uśmiech.
Zrobiło się jej zimno, ale nie chciała jeszcze wracać do środka. Zayn to zauważył i otulił ją swoją bluzą. To właśnie jemu powiedziała jak się czuła przez te wszystkie lata, kiedy jej brat nie chciał jej znać. Wrócili do środka, ale Olivia nie chciała już wracać do reszty, więc poszła do swojego pokoju. W tym czasie chłopaki zachowywali się jak w dżungli. Zayn stanął w drzwiach i się temu wszystkiemu przyglądał.
-Może się uspokoicie trochę!- Krzyknął tak, że wszyscy spojrzeli w jego stronę z przerażeniem. Mulat prawie wcale nie podnosił na nich głosu, a nawet można powiedzieć, że nigdy na nich nie krzyczał, więc dlaczego robi to teraz? Czy to ma jakiś związek z pojawieniem się w ich życiu siostry Liam'a?- Zachowujecie się jak stado baranów.
-Zayn słońce czy ty jesteś chory?- Spytał się Louis, przykładając swoją dłoń do czoła Mulata.
-Louis nie wygłupiaj się.- Po tych słowach i on opuścił całe towarzystwo i poszedł do siebie. Rozłożył się na łóżku i myślał, jak mógłby pomóc Olivii, żeby nie czuła się smutna. Teraz jego celem było sprawić, aby na twarzy tej dziewczyny zawsze gościł uśmiech. Był gotowy zrobić dla niej wszystko, gdyż po prostu zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia...
______________________________________________________________
Hej kochani! To jak wam się podoba rozdział 4? Męczyłam go jakieś 3 dni i w końcu mi się udało go napisać. Dziękuje za komentarze i oczywiście liczę na więcej, hehe...;D
Prawdopodobnie w najbliższym czasie zrobię konkurs literacki lub inny, więc obserwujcie czy nic się nie dzieje czasem na blogu. A teraz czekam na wasze opinie.
Kocham was...
Bay...<33333

sobota, 24 listopada 2012

Forever: rozdział 3

Z twarzy Olivii znikł promienny uśmiech, a na jego miejsce pojawił się niepokój i powaga. Bała się najgorszego lecz w pewnej chwili w jej sercu pojawił się płonień nadziei, że może jej brat przyjechał i wreszcie będzie mogła się do niego przytulić.
-Co się stało babciu?- Spytała z nutą nadziei.
-Będziesz musiała porzucić na jakiś czas szkołę.
-Ale babciu! Sama mówiłaś, że nie powinnam porzucać swoich marzeń i brnąć w nie, a teraz karzesz mi z nich zrezygnować?!- Zdziwienie dziewczyny było wielkie. Jednak jej babcia zachowała spokój, a już po chwili śmiała się z reakcji dziewczyny.- Babciu?!- Powiedziała ze złością.
-Szkoda, że nie widziałaś swojej miny wnusiu. Chciałam ci powiedzieć, że dostałyśmy zaproszenie od mojej przyjaciółki z Nowego Jorku, a ty od razu wybuchasz gniewem.- Babcia dziewczyny śmiała się jak nigdy.
Olivia odetchnęła z ulgą i śmiała się razem z nią. Poszły do kuchni, zrobiły sobie herbatę i jak zawsze zaczęły opowiadać sobie o całym dniu. W większości to Olivia mówiła jej o swoim dniu. O tym jak nie potrafi odnaleźć się w nowym otoczeniu. O tym jak Harry ją pocieszał po tym jak Lori ją ośmieszyła w kawiarni. Mijała godzina za godziną, a one cały czas ze sobą rozmawiały. Ta siwa staruszka zawsze potrafiła ją wysłuchać, pocieszyć i służyć dobrą radą. To ona nauczyła ją, że to rodzina i przyjaciele są najważniejsi, że to właśnie ich powinna stawiać na pierwszym miejscu, aby kariera czy praca nigdy nie stawały na piedestale. Napełniała serce Olivii dobrocią i uczynnością. Mówiła jej, że powinna stawiać szczęście innych nad własne. Brunetka zawsze towarzyszyła swojej ukochanej babci i ani na chwilę jej nie opuszczała. Starała się jej pomagać na każdym kroku. Nadeszła noc, ale miasto nadal tętniło życiem. Olivia pomogła posprzątać babci po kolacji i udała się do swojego pokoju. Podeszła do okna, otworzyła je i patrzyła na otaczającą przestrzeń. Za miesiąc będzie musiała się pożegnać na "jakiś czas" z tym miastem i szkołą oraz z Harrym. Czuła, że to jest osoba, która ją zawsze zrozumie, że znajdzie w niej swojego stróża, który zawsze ją ochroni przed złem. Dziękowała za to, że ma kogoś takiego, Bogu.

Mijały kolejne dni i noce, a przyjaźń Olivii i Harry'ego stawała się coraz silniejsza. Spędzali ze sobą coraz więcej czasu i rozmawiali o wszystkim co ich trapiło. Jednak los jest nieubłagany i chciał ich rozdzielić. Harry musiał wracać do Wielkiej Brytanii, a ona została tutaj sama i teraz znów miała tylko babcie. Oczywiście rozmawiali ze sobą przez telefon, ale z czasem robili to coraz rzadziej aż w końcu, kiedy Olivia wraz z babcią wyjechały do Nowego Jorku, ich kontakt całkowicie zaniknął. Chłopak codziennie przyglądał się zdjęciu, które zrobił brunetce i żałował, że nie wyznał jej swoich uczuć zanim wyjechał. Teraz mieli się już nigdy nie spotkać. Dziewczyna dostała się do najbardziej prestiżowej szkoły muzycznej jaką jest Juilliard School, natomiast on dostał się do brytyjskiego X Faktor'a. Z czasem zapomnieli o swojej przyjaźni. Babcia dziewczyny patrzyła jak jej wnuczka wpada w przepaść kariery. Teraz nie spędzały ze sobą każdej wolnej chwili, a o rozmowie nie było mowy. Olivia stała się rozkapryszoną divą, która już nie zwracała uwagi na potrzeby innych. Liczyła się tylko ona i jej kariera. Dla uznania ludzi wspinała się na kolejne szczeble, idąc w górę po trupach. Staruszka płakała po nocach i prosiła Boga, aby sprowadził jej kochaną wnuczkę na dobrą drogę. Olivii udało się skończyć Julliard z najwyższym wyróżnieniem. Miała wszystko o czym tylko mogła marzyć, ale nie miała już miłości. Przez jeden błąd straciła wszystko. Ludzie się od niej odwrócili. Wtedy dopiero zaczęła żałować tego co robiła, żeby zdobyć uznanie. Wróciły do niej słowa jej ukochanej staruszki. Przeprosiła ją za wszystko i każdego dnia starała się odpracować wyrządzone krzywdy.

Minęły kolejne miesiące, a życie brunetki wreszcie się ustabilizowało, ale straciła swoją ukochaną babcię. Wyjechała z Nowego Jorku do Londynu. Chciała sobie tam na nowo ułożyć życie. Miała nadzieje, że gdzieś w tym wielkim mieście spotka swojego brata. Teraz siedziała sama w pustym domu i sprawdzała pocztę, kiedy zadzwonił jej telefon.
-Tak słucham?- Powiedziała stanowczym, poważnym głosem.
-Pani Olivii Payne?
-Tak.
-Chciałem pani przekazać wiadomość o dzisiejszym czytaniu testamentu pani babci. Wysłałem pani wcześniej wiadomość o tym, ale nie wiem czy pani ją otrzymała.
-Nie miałam okazji przejrzeć poczty. O której jest to czytanie?
-O 15:20.
-Dziękuje panu. Do widzenia.
Rozłączyła się i nie wiedziała co ma teraz zrobić. Czy iść na to spotkanie czy też nie. Znalazła w swojej poczcie wiadomość o testamencie babci. Przeczytała ją i poszła się szykować. Nie zabrało jej to zbyt dużo czasu, ale była pewna, że się spóźni na to spotkanie. Wybiegła z domu i czym prędzej udała się we wskazane w wiadomości miejsce. Wpadła do budynku i już chwile później siedziała przy wielkim stole, czekając na pozostałych spadkobierców. Zegar nieubłaganie wystukiwał kolejne sekundy. W końcu do pomieszczenia wszedł o kilka lat od niej starszy chłopak. Tak to był jej brat. Ich spojrzenia się spotkały. Przez ten cały czas była gotowa wybaczyć mu, że ją zostawił samą, ale teraz kiedy stali tak oko w oko krew w jej żyłach zaczęła się buzować. Jej złość narastała z każdą chwilą i zaraz miała się wydobyć na zewnątrz, ale on podszedł do niej i przytulił ją jak gdyby nigdy nic.
-Przepraszam- Wyszeptał jej do ucha, a po jego policzkach spływały słone krople.
-Przez tak długi czas nie potrafiłeś ani razu zadzwonić czy odpisać na moje listy, a teraz mam ci wybaczyć? Gdzie byłeś kiedy cię potrzebowałam? Nie obchodziło cię co się ze mną dzieje.
-Wybacz mi siostrzyczko. Zrozumiałem, że źle zrobiłem. Chcę to naprawić.
-Nie chcę przerywać tej rodzinnej rozmowy, ale pora już zacząć.-Przerwał im rozmowę pewien adwokat.
Zaczął czytać testament ich babci. Staruszka napisała do nich listy, które adwokat wręczył im zaraz na początku spotkania. Teraz mieli mieszkać razem i odrobić stracony czas, zapomnieć o przeszłości i wyrządzonych krzywdach. Ich życie zaczyna się od nowa. Wyszli przed budynek i nie odzywali się do siebie. Olivia spojrzała jeszcze raz w stronę brata i bez słowa odwróciła się i poszła w swoją stronę. Nie chciała nic zmieniać w swoim życiu. Chciała żeby było tak jak teraz, ale nie mogła zlekceważyć prośby swojej ukochanej staruszki. Weszła do domu i zaczęła się pakować. Nie zajęło jej to zbyt dużo czasu, gdyż jeszcze nie zdążyła wypakować wszystkich walizek. Zamówiła taksówkę i już kilka minut później stała przed domem swojego brata. Zapukała do drzwi i cierpliwie czekała aż ktoś raczy je otworzyć.Ku jej zdziwieniu drzwi nie otworzył jej brat, ale jakiś ciemnooki chłopak...
____________________________________________________________
Hej kochani! Mamy 3 rozdział. Cieszycie się? Jak na razie jestem zadowolona z tej historii. Ocenę pozostawiam wam. Jeśli macie jakieś pomysły lub chcecie porozmawiać to nie krępujcie się i piszcie na moje gg:6231415. 
Kocham was...
Bay...<33333

czwartek, 22 listopada 2012

Forever: rozdział 1 i 2

I.
Paryż tej nocy był bardzo piękny. Na niebie świeciło tysiące gwiazd, a całe miasto rozświetlały najprzeróżniejsze światła. Na jednej z najsłynniejszych ulic tego cudownego miejsca odbywał się koncert, który miał zdecydować o dalszych losach pewnej utalentowanej dziewczyny. Ten jeden występ miał zdecydować czy trafi do swojej wymarzonej szkoły. Strasznie się denerwowała, a z każdą kolejną sekundą ręce trzęsły się jej coraz bardziej. W końcu nadszedł ten moment. Stała na scenie, a przed nią było tysiące ludzi. Zamknęła oczy i wsłuchiwała się w bicie własnego serca. Musiała wypaść jak najlepiej, żeby ją zauważono. Przeniosła się w swój własny wymarzony świat, gdzie była naprawdę szczęśliwa. Usłyszała muzykę, ludzie zaczęli milknąć, a ona wydobyła z siebie najpiękniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek oni słyszeli. To był jej czas. Przez chwilę mogła poczuć się jak gwiazda, ale ona nie tego pragnęła. Chciała spełnić marzenie jej i swojego ojca. W tym samym czasie pewien chłopak przechodził niedaleko miejsca koncertu. Z daleka ujrzał na scenie dziewczynę. Tylko on wiedział, że ona strasznie się denerwuje, inni nie zwrócili na to uwagi. Podszedł bliżej, aby móc się jej przyjrzeć. Wtedy ona zaczęła śpiewać, a on stanął jakby ktoś rzucił na niego urok. Nie był w stanie zrobić ani jednego kroku. Ten piękny głos całkowicie go sparaliżował. Z każdym kolejnym wersem piosenki jego oczy robiły się coraz bardziej szkliste. Ta piosenka przypomniała mu wszystkie najlepsze wspomnienia. Dziewczyna skończyła śpiewać i w końcu mogła odetchnąć z ulgą. Po koncercie ma się dowiedzieć czy dostała się do szkoły. Zeszła ze sceny i za kulisami cierpliwie czekała aż wreszcie całe show się skończy, a ona będzie pewna, że jej marzenie się spełni. Miała nadzieje, że ktoś zauważył tą szarą jak dotąd myszkę, którą była. Koncert się zakończył i wszystkie światła zgasły. Ona spojrzała na gwieździste niebo, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy tęsknoty. Podeszli do niej jacyś ludzie z jednej z uczelni muzycznych we Francji. Pogratulowali jej występu i przekazali dobre wieści. Udało jej się. Już za dwa dni będzie mogła się u nich uczyć. Uścisnęła im jeszcze dłonie na pożegnanie i powtórnie wzbiła oczy ku niebu, po czym wypowiedziała bezdźwięczne "dziękuje". Wiedziała co teraz musi zrobić. Z uśmiechem na ustach powędrowała na sam szczyt wieży Eiffela. Przystanęła i spojrzała na rozświetlone, tętniące życiem miasto. Pierwszy raz od długiego czasu cieszyła się, że to właśnie tutaj mieszka. Wcześniej to miasto było dla niej tylko więzieniem. Los tak chciał, że w tej samej chwili na szczycie wieży był ten chłopak. W jednej chwili obrócili głowy w swoje strony, a ich spojrzenia wreszcie się spotkały. Chłopak bacznie przyglądał się błękitnym oczom dziewczyny, po czym swój wzrok przeniósł na jej różowe wargi. Zmierzył jej całą sylwetkę i obrócił wzrok, jakby się czegoś bał. Brunetka tylko się uśmiechnęła do siebie, odwróciła się i zmierzała już ku zejściu, ale wtedy poczuła kogoś dotyk na swoim ramieniu. To był on. Chłopak o zielonych oczach, smutnym spojrzeniu i uśmiechu na twarzy, który nigdy z niej nie schodził. Spojrzeli sobie w oczy i jakby na komendę- uśmiechnęli się.
-Dałaś znakomity występ.- Tylko to w tej chwili mogło przejść przez jego usta. Wszelkie inne słowa zatrzymywały się w połowie drogi. Nie chciały opuścić jego wnętrza.
-Dziękuje.- Po tych słowach dziewczyna ruszyła do przodu, a chłopak dalej stał w miejscu jak sparaliżowany. Patrzył w dal jak ona odchodzi. Dziewczyna jak tylko znalazła się na dole zaczęła biec. Biegła coraz szybciej, a obłoczki pary co chwilę wydobywały się z jej ust. W końcu znalazła się przed jedną z biedniejszych kamienic w Paryżu. To tam mieszkała razem ze swoją babcią. Wbiegła po schodach na ostatnie piętro i weszła do mieszkania. Tam poczuła prawdziwe ciepło, którego bardzo jej brakowało. Wiedziała, że ktoś na nią czeka i bardzo się niecierpliwi. Udała się do kuchni, w której krzątała się mała, siwa, drobna staruszka. Dziewczyna podeszła do niej i mocno ją przytuliła.
-Dziecko, bo mnie udusisz.- Powiedziała wesołym głosem. Obróciła się do dziewczyny i mówiła dalej.- Mów, jak ci poszło?
-Udało się babciu. Udało się...- Obie bardzo się cieszyły.
-Ojciec byłby z ciebie dumny.-Powiedziała, a w oczach dziewczyny pojawiły się kropelki łez, które po chwili spłynęły jej po policzkach. Brunetka odwróciła się, po czym ruszyła do pomieszczenia na przeciw kuchni. Po drodze mówiła sobie w duchu, że wie. Położyła się na łóżku, głowę odwróciła w stronę ściany i zamknęła oczy. Jak tylko to zrobiła przed jej oczyma pojawiły się dzisiejsze wspomnienia. Widziała siebie na scenie, tłum ludzi zachwycony jej występem, nauczycieli przekazujących jej dobre wieści i w końcu JEGO. Jego oczy, włosy, usta, go całego. W tej samej chwili chłopak myślał o niej.Myślał o tym, czy los da im jeszcze jedną szansę na spotkanie...

II.
Noc ustąpiła miejsca dniu. Wszystko po woli wracało do życia. Na ulicach słychać było jeżdżące samochody, kłótnie sklepikarzy i wesołe rodziny. Dzisiaj był ten dzień, na który tak długo czekała. Pierwszy dzień w jej wymarzonej szkole. Tym razem wstała wcześniej niż zwykle i z uśmiechem na ustach przygotowywała śniadanie. Czekała aż jej babcia wróci z miasta. Chciała po prostu od niej usłyszeć, że jej brat sobie przypomniał o swojej siostrze i przyjedzie jej pogratulować. Wysłała do niego setki, a nawet nie setki tylko tysiące listów, ale on na żaden z nich nie odpisał. Wreszcie usłyszała dźwięk otwierających się drzwi i już była gotowa porzucić swoje dotychczasowe czynności, ale wiedziała, że nie powinna tego robić.
-Witaj wnusiu.- Powiedziała zdyszana staruszka, całując dziewczynę w czoło.
-Dzwonił? Rozmawiałaś z nim? Pytał o mnie?- Dziewczyna zasypała ją lawiną pytań, a staruszka pokiwała tylko przecząco głową.- Jak zawsze...
Porzuciła swoje czynności i zostawiając w kuchni babcie, poszła szykować się do szkoły. Marzyła o tym dniu już od kilku lat razem ze swoim ojcem. To on był dla niej jej największym autorytetem. Sam ją wychował, wszystkiego nauczył i był przy niej, kiedy potrzebowała pomocy. Matki praktycznie nie znała, gdyż ona umarła kiedy dziewczyna miała zaledwie 5 lat. Ojciec dużo jej opowiadał o rodzicielce dziewczyny, ale i on umarł. Zginął w wypadku, a ona wyszła z tego cało. Często siebie obwiniała o jego śmierć, tak samo jak ją o to obwiniał jej starszy brat. Z dniem śmierci jej ojca porzuciła marzenie o szkole muzycznej i zamknęła się w sobie. Jedyną osobą, z którą była gotowa rozmawiać był jej brat, ale on nie chciał jej znać. Po śmierci ich ojca nie chciał zajmować się swoją młodszą siostrą, więc opiekę nad nią przejęła ich babcia. Dlatego chciała dobrze wypaść w pierwszy dzień szkoły, żeby inni ją zaakceptowali. Założyła na siebie najlepsze ubrania jakie tylko znalazła w swojej szafie. W domu babci się nie przelewało, ale jej nie były potrzebne kryształowe żyrandole, najdroższa porcelana, srebrne sztućce czy wielkie baseny. Wystarczało jej to co ma, ale jednak czegoś nadal jej brakowało, a tym czymś była miłość jej brata, której nigdy nie doznała. Odkąd tylko pamiętała on trzymał ją na uboczu i nie pozwalał się jej zbliżyć do niego. Dzieląca ich granica po śmierci ojca powiększyła się jeszcze bardziej. Jednak ona nadal go kochała. Wybaczyła mu to, że ją wyrzucił ze swojego życia i czekała aż on wreszcie przyjdzie do niej i powie "Kocham cię siostrzyczko". Gotowa do wyjścia pożegnała się z babcią i pognała w stronę uczelni. Kilka minut później stała już przed wielkim budynkiem, do którego wchodzili co chwila nowi uczniowie. Idąc korytarzem w stronę gabinetu dyrektora, miała wrażenie, że wszyscy z tej szkoły dobrze siebie znają i tylko ona jest tutaj taka obca, ale myliła się. Ten sam chłopak, o którym od momentu jego spotkania nie może zapomnieć, także czuł się tutaj obco. Chciał jak najszybciej stamtąd uciec, ale wtedy pojawiało się pytanie "dokąd on pójdzie, żeby nie wzbudzać podejrzeń?". Na szczęście lekcje w tejże szkole szybko mijały i zanim się obejrzał dobiegł koniec zajęć. Zdążył poznać kilka osób, ale jakoś nie czuł się w ich otoczeniu dobrze. Szedł prosto przed siebie z głową w chmurach i wtedy wpadł na NIĄ.
-Bardzo cię przepraszam. Niezdara ze mnie.- Tłumaczył się w taki śmieszny sposób, że dziewczyna nie potrafiła się na niego gniewać.
-Nic nie szkodzi.
-Tak pro po jestem Harry.-Podał jej rękę.
-Olivia.- Ścisnęli delikatnie swoje dłonie przy czym obdarowali siebie nawzajem pięknymi uśmiechami.
-Pierwszy dzień w szkole?
-Aż tak bardzo to widać?
-Nie martw się, to także mój pierwszy dzień szkoły. Skończyłaś już lekcje.
-Tak. I szłam już do domu, ale ktoś mnie potrącił.- Powiedziała to z udawaną złością.
-Przepraszam cię, naprawdę nie chciałem.
-Wiem wiem. Tak tylko się z tobą droczę.
-To może jak już skończyłaś lekcje to pójdziemy do kawiarni i trochę porozmawiamy?- Olivii nie za bardzo podobał się ten pomysł, no bo co ludzie powiedzą na to, że spotyka się z jakimś zupełnie jej obcym chłopakiem.- Nie daj się prosić.- Harry nie dawał za wygraną, więc w końcu dziewczyna odpuściła i razem z nim poszła do domniemanej kawiarni. Oczywiście jak zawsze o tej porze w pomieszczeniu było mnóstwo ludzi ze szkoły, którzy chcą odpocząć od całego dnia nauki. Trudno było znaleźć im miejsce, ale jakoś się udało. Złożyli zamówienia i nie odzywając się do siebie czekali aż kelnerka przyniesie im ich napoje. Nie musieli długo czekać na swoje zamówienie. Popijając gorącą czekoladę zaczęli rozmawiać ze sobą jak ludzie. Harry'emu świetnie udawało się rozśmieszyć Olivie. Oboje byli bardzo roześmiani, ale do czasu. Do kawiarni weszły trzy dziewczyny, elita wśród uczniów ich szkoły, zmierzyły ją wzrokiem i podeszli do stolika.
-Cześć Harry.- Przywitała się z chłopakiem blond włosa piękność.- Możesz już iść on ma teraz prawdziwe towarzystwo.- Powiedziała do Olivii i niby przez przypadek oblała ją czekoladą.- Oj tak bardzo przepraszam.
Dziewczyna nie wytrzymała i z płaczem wybiegła z pomieszczenia.
-Lori dlaczego ty jesteś taka wredna? Wiesz co nie chce mi się z tobą rozmawiać.- Po tych słowach Harry wybiegł w poszukiwaniu Olivii. Udało mu się ją znaleźć płaczącą za rogiem budynku.- Nie płacz. Nie warto się przejmować taką zołzą jaką jest Lori.
Chłopak nie musiał długo jej pocieszać. Odprowadził ją do domu i pożegnał się z nią. W domu czekała już na Olivie babcia.
-Babciu już jestem.- Wykrzyczała kiedy tylko weszła do środka. Nie wiadomo kiedy pojawiła się przed nią siwa staruszka.
-Muszę ci coś powiedzieć wnusiu...
_____________________________________________________________________


Hej! No to przeniosłam te 2 rozdziały tutaj. Jutro dodam kolejny rozdział tej historii.


Bay...<33333

wtorek, 20 listopada 2012

One moment: rozdział 20 ost.

-Stan zdrowia osób z piątkowego wypadku nadal się nie poprawił. Lekarze dają małe szanse na przeżycie dwuletniej dziewczynki-
Ta wiadomość już od kilku dni widnieje w wiadomościach. Monika leżała w szpitalu podłączona do mnóstwa aparatur i wszystko wskazywało na to, że wyjdzie ze swojego ciężkiego stanu. Przy jej łóżku siedział skulony blondyn. Oczy miał czerwone od płaczu i co chwilę pytał się "dlaczego to musiało się stać?".  Los chciał odebrać mu ukochaną i córeczkę, ale on nie chciał na to pozwolić. Chciał być przy nich obojgu, ale nie mógł, więc został przy Monice. Przy Laurze czuwał Zayn i Bri. Po tym zdarzeniu u chłopaka pojawiła się ojcowska miłość. W tej chwili nie widział świata poza swoją córeczką. Teraz liczyły się tylko one. Codziennie przychodzili do nich  ich przyjaciele, gdyż ani na chwilę nie chcieli pozostawiać ich samych. W końcu wszystko zaczęło się stabilizować, co wskazywało że one z tego wyjdą. Niespodziewanie stan Laury zaczął się pogarszać. Lekarze zdecydowali się na operacje i już po chwili dziewczynka leżała na stole operacyjnym, operowana przez najlepszych chirurgów, ale w pewnym momencie aparatura wydała z siebie głośny pisk, a na wyświetlaczu ukazały się ciągłe linie. Serce dziewczynki przestało pracować. Lekarze robili wszystko co w ich mocy, ale nie udało się im uratować dziewczynki. Chłopcy wybuchli płaczem, kiedy się o tym dowiedzieli. W pewnym momencie Monika wybudziła się ze śpiączki.
-Niall?- Powiedziała cichym, lekko zachrypniętym głosem.
-Tak kochanie?- Niall otarł łzy i z uśmiechem patrzył na swoją ukochaną, która wreszcie wróciła do żywych.
-Kocham cię, pamiętaj o tym.- Po tych słowach w sali rozległ się taki sam dźwięk, co przed kilkoma minutami w sali operacyjnej, w której znajdowała się Laura. Niall szybko zawołał lekarzy, ale było już za późno. Blondyn wpadł w histerie. Nie chciał dopuścić do siebie wiadomości o śmierci ukochanej. Jego przyjaciele, mimo że sami byli przygnębieni tą wiadomością, to próbowali go jakoś pocieszyć. W tak krótkim czasie Niall stracił nie dwie, ale trzy najważniejsze dla niego kobiety: ukochaną, córkę i przyjaciółkę. Sam miał ochotę do nich dołączyć, ale chłopaki nie pozwalali mu o tym myśleć. Nadszedł dzień pogrzebu. Niall cały czas płakał. Popadł w depresje i gdyby nie ten pogrzeb, to najchętniej nie wyszedłby z pokoju. Chciał, aby to wszystko okazało się snem, ale tak nie było. Stracił je wszystkie i to na zawsze.
***
Minęło kilka lat zanim Niall całkowicie pogodził się ze śmiercią ukochanej i swojego dziecka. Przez ten czas zbliżył się do Olivii, która po wielu kłótniach z Louisem postanowiła zakończyć ten ich związek. W tym czasie to właśnie blondyn najbardziej jej pomógł wyleczyć rany po rozstaniu. Nastał szczęśliwy dzień dla Harry'ego i Niall'a. To dzisiaj obaj chłopcy złączą się węzłem małżeńskim  ze swoimi ukochanymi. Blondyn, mimo że bardzo kochał Olivie, to nadal nie mógł zapomnieć o Monice. Wiedział, że nie pokocha jej tak bardzo jak Mony. W końcu to była jego pierwsza prawdziwa miłość. Dzwony zaczęły bić, a przed ołtarzem na swoje narzeczone czekali Niall i Harry. Do kościoła wreszcie weszły ich wybranki. W pięknych ślubnych sukniach. Cała czwórka była przejęta tym dniem i prawie w ogóle nie słuchali mówiącego księdza, byli zbyt zajęci sobą. W końcu kapłan wypowiedział ostatnie słowa i już teraz byli dla siebie mężem i żoną. Wesele i całe przyjęcie było bardzo huczne. W pewnym momencie Niall i Olivia wymknęli się z przyjęcia i udali się na cmentarz, aby złożyć kwiaty na grobie Moniki i Laury. Przez chwilę jeszcze tam zostali i rozmyślali nad dalszym swoim życiem. Żeby już dłużej nie niepokoić gości wrócili na przyjęcie. 
Niall możesz chwilę poczekać?- Olivia zatrzymała go przed wejściem na sale. 
-Coś się stało?
-Chciałam ci coś powiedzieć- Blondyn spojrzał na nią z pytającą miną.- Jestem w ciąży.
Niall trochę zdziwiony tą wiadomością, ale już chwilę później mocno ją przytulił do siebie swoją żonę i wziął ją na ręce. To był z pewnością najszczęśliwszy dzień jego życia.
***
Fanki szybko zaakceptowały wybory swoich idoli i cieszyły się razem z nimi. Wszyscy z wielkim zniecierpliwieniem czekali na narodziny dziecka Niall'a i Olivii. Wreszcie po kilku godzinach lekarz wyszedł z sali i przekazał chłopakowi dobrą wiadomość. Olivia urodziła pięknego zdrowego chłopca. Od tej pory Niall miał już wszytko czego kiedykolwiek pragnął. Od razu razu podzielił się tą wiadomością z całym światem internetu i wpadł do sali, w której znajdowały się jego dwa skarby, a zaraz za nim cała reszta. 
-Niby jesteście dorośli, a zachowujecie się jak dzieci.- Próbowała ich uspokoić, ale to wszystko było na nic. Życie chłopaków wreszcie się ustabilizowało. Nikt nie wypominał im ich wyborów sercowych. Fanki cieszyły się razem z nimi. Byli jedną wielką rodziną, która za kilka kolejnych miesięcy miała powiększyć się o kolejnego członka. 
_____________________________________________________________
Hejka kochani! I oto już ostatni rozdział. Dość długo zwlekałam z napisaniem go, ale w końcu musiałam coś napisać. To ostatni rozdział tej historii, ale już za 2-3 dni napiszę rozdział do opowiadania, które postanowiłam przenieść tutaj. Chciałam, żeby każdy był zadowolony więc zakończenie jest i smutne, i szczęśliwe.  Mam nadzieje, że wam się spodoba.
Kocham was...
Bay...<33333

środa, 14 listopada 2012

One moment: rozdział 19

-Monika-
Niall ostatnio bardzo dziwnie się zachowywał, jakby chciał coś przede mną ukryć. Ucieszył mnie fakt, że to on jest ojcem mojej córeczki. Kochałam go za to jeszcze bardziej. Niestety szczęście nie trwa wiecznie. Trzymałam kopertę z wynikami badań testu DNA. Wiedziałam jaki jest ich wynik, dlatego bez wahania wyjęłam dokument i zaczęłam go czytać, ale to co przeczytałam wyprowadziło mnie z równowagi. Zayn, jego imię widniało mi przed oczami. Laura była jego córką, nie Niall'a tylko jego. Dlaczego oni mnie okłamali? Przecież zniosłabym wiadomość, że to on jest ojcem mojego dziecka, a nie mój ukochany. Tego było dla mnie już za wiele. Zostawiłam małą z siostrą i zamówiłam taksówkę, która naprawdę szybko się zjawiła pod moim domem. Przez okno pojazdu obserwowałam przeróżne domy i szczęśliwe rodziny. Pragnęłam, abyśmy my z NIall'em też kiedyś stworzyli taką szczęśliwą, kochającą się i pełną radości rodzinę. Chciałam z nim być aż do mojej śmierci. Jednak szybko odrzuciłam od siebie te myśli. Zajechałam wreszcie na miejsce i zapłaciłam taksówkarzowi, po czym pobiegłam do drzwi domu chłopaków. Zapukałam, a już chwilę później zobaczyłam w nich dziewczynę Zayn'a.
-Cześć!- wyszczerzyłam swoje ząbki.- Jest Niall i Zayn?
-Tak, wejdź. Coś się stało?
-Muszę sobie coś z nimi wyjaśnić.- Z hukiem wpadłam do salonu, gdzie siedziała cała rozbawiona paczka. Stałam tam jak słup i przyglądałam się ich wesołym twarzą.Kiedy tylko Niall mnie zobaczył wstał i podszedł do mnie. Już chciał mnie pocałować, ale go odepchnęłam.
-Nie dotykaj mnie!- wykrzyczałam.
-Monika co się stało?- Zaniepokoiła się moja przyjaciółka. Do oczu zaczęły napływać mi łzy, a ja nie potrafiłam ich opanować i już chwilę później płakałam jak dziecko w objęciach Blanki. Jednak choć na chwilę udało mi się opanować płacz i teraz byłam gotowa powiedzieć im o tym co się dowiedziałam. Wszyscy skupili na mnie swój zdziwiony wzrok, ale ja patrzałam tylko na domniemanego ojca mojego dziecka i jej ojca.
-Możecie mi to wyjaśnić?!- pokazałam im dokument, który niedawno otrzymałam. Każdy z obecnych ciał wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi, a mnie interesowało tylko dlaczego oni mnie okłamali.- Jakieś wyjaśnienia mi się należą!
Patrzyli na mnie jak na jakąś kosmitkę i nie wiedzieli co powiedzieć. W końcu Bri wyrwała mi dokument z ręki i zaczęła go czytać. Dokładnie śledziła linijkę po linijce tekstu aż  do końca. Łza zakręciła się jej w oku, a po chwili spłynęła po policzku. Z jej twarzy znikł dotychczasowy spokój i radość. Teraz była napełniona rozczarowaniem i smutkiem.
-Zayn?
Chłopcy podeszli do nas i zabrali nam skrawek papieru. Spojrzeli najpierw na dokument, a następnie na nas.
-My...-Zaczął Zayn.- Chcieliśmy dobrze.
-Nie chce was znać! Jak można okłamać w takiej sprawie! Tutaj chodzi o moje dziecko, a wy mnie, nawet nie tylko mnie, ale nas okłamaliście!- Nie miałam siły stać tam dłużej. Mijając zdezorientowanego Harry'ego, wybiegłam od nich z domu. Pobiegłam w stronę jednej z taksówek. W oddali słyszałam Niall'a wołającego, żebym się zatrzymała, lecz nie zamierzałam tego robić.  Wsiadłam do pojazdu i kazałam kierowcy czym prędzej zawieść mnie pod wskazany adres. W mgnieniu oka znalazłam się pod moim domem. Zapłaciłam kierowcy za usługę i wpadłam do domu. Od razu przybiegła do mnie moja córeczka i pytała mi się czemu płaczę.  Po prosiłam siostrę, aby ją jeszcze przez chwilkę popilnowała, a ja pobiegłam na górę spakować nasze rzeczy. Kilka minut później zeszłam już do Ann i Laury. Ubrałam małą, chwyciłam za kluczyki od samochodu i pożegnałam się z siostrą. Zapakowałam nas do pojazdu, po czym z piskiem opon ruszyłam z podjazdu. Z każdą minutą dodawałam coraz więcej gazu, aby jak najszybciej uciec z tego miasta. Laura zaczęła płakać z przerażenia, a ja próbowałam ją jakoś uspokoić, ale kiepsko mi to wychodziło. W końcu dzięki żelkom udało mi się nad nią zapanować, ale niestety nie na długo, gdyż  upuściła torebkę i znów zaczęła płakać. Aby sięgnąć ją i podać córce na chwilę puściłam kierownice i odwróciłam się do tyłu.
-Mamusiu uwazaj!- Rozległ się krzyk Laury, a już chwilę później niesamowity huk. Cały samochód zaczął wirować. Uderzyłam o coś głową. Teraz słyszałam tylko płacz swojego dziecka. Cały obraz zaczął mi znikać sprzed oczu i teraz widziałam już tylko wielką czarną plamę...
***********************************************************************
Hej kochani! Zgłaszam obecność rozdziału 19. Jak wam się podoba? To już przedostatni rozdział tej historii. Ja nie jestem do końca przekonana co do tego rozdziału, no ale cóż... Czekam na waszą opinię.
Kocham was...
Bay...<33333

poniedziałek, 12 listopada 2012

One moment: rozdział 18+ Liebsten Award

-Rose-
Harry zabrał mnie w naprawdę cudowne miejsce. Choć raz mogliśmy się uwolnić od naszych myśli, gwaru ulic i codziennych problemów, ale nie spodziewałam się tego co on mi powie.
-Wiem o tym. Inaczej nie byłoby ciebie przy mnie.- Nie sądziłam, że to mu powiem, ale już od pewnego czasu patrzałam na niego nie jak na przyjaciela, ale jak na chłopaka, któremu mogłabym oddać swoje serce. Przysunął się do mnie i pochylił głowę, a jego wargi spoczęły na moich ustach. Przez chwilę myślałam, że to jakiś sen, który zaraz pryśnie i znów zostanę sama, ale to była rzeczywistość. Z moim ciałem zaczęło się dziać coś dziwnego, coś czego dotąd nigdy nie czułam. Jakby ktoś ofiarował mi promień słońca i prowadził wrzosową ścieżką do nieba. Oderwaliśmy się od siebie, a Harry objął mnie ramieniem i przygarnął do siebie. Poczułam, że wszystkie moje problemy wreszcie zniknęły, wreszcie znalazłam się w niebie i nie chciałam go opuszczać, zawsze tego pragnęłam. spojrzeliśmy sobie w oczy. Widziałam u niego iskierki jakby w jego oczach widniało tysiące gwiazd. Loczek złapał moją dłoń i wyszliśmy z naszego azylu z powrotem do gwaru londyńskich ulic. Chcieliśmy się zabawić, więc postanowiliśmy spędzić ten dzień jak turyści. To że tutaj mieszkamy raczej nie przekreśla tej możliwości. Poszliśmy pod pałac Buckingham i próbowaliśmy dotknąć futrzanej czapy wartownika. Później spacerowaliśmy przez park trzymając się za ręce. Zwiedziliśmy prawie każdy zakątek Londynu.
-Dziękuje ci za ten dzień.
-Proszę bardzo, ale on jeszcze się nie skończył.
Po tych słowach Harry złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Weszliśmy do jednej z restauracji. Nie wiedziałam co my tutaj tak właściwie robimy. Mój towarzysz zaczął coś uzgadniać z jakimś facetem, a ja stałam z boku i się tylko im przyglądałam.
-Przedstawiam ci Lucy, ona się teraz tobą zajmie.
Kobieta zabrała mnie do jednego z hotelowych pokoi i zaczęła mnie stylizować. Nadal nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Przeszłam serie zabiegów od mycia głowy począwszy kończąc na malowaniu. Lucy wręczyła mi moją kreacje i kazała się w nią przebrać. Chwilę później stałam przed lustrem w najpiękniejszej sukience  jaką kiedykolwiek miałam na sobie i nie dowierzałam, że osoba stojąca po drugiej stronie to właśnie ja. Wyszłam z pokoju i udałam się do restauracji, tam już czekał na mnie z bukietem róż, ubrany w piękny garnitur, Harry. Podeszłam do niego, a on jak dżentelmen zaprosił mnie do stołu. Przez cały czas dużo ze sobą rozmawialiśmy i uśmiechaliśmy się do siebie. W pewnym momencie Loczuś zastukał nożem w kieliszek, aby wszyscy znajdujący się na sali się uciszyli i zaczął mówić.
-Kochani proszę o ciszę.- Zapanowała cisza, a ja po tym wszystkim co dzisiaj z nim przeżyłam nie wiedziałam czego mogę się spodziewać.- Rose już ci mówiłem, że cię kocham. Kocham cię i chcę spędzić z tobą całe swoje życie, dlatego...- Zrobił wielką pauzę i nabrał powietrza. W tym momencie siedziałam jak na szpilkach, nie wiedząc o co mu chodzi.- Zostaniesz moją dziewczyną?
-Oczywiście, że tak Haroldzie.- Uśmiechnęłam się do niego, a on podszedł do mnie i złożył na moich wargach pocałunek. Po całej sali rozległy się brawa. Nie chcieliśmy zostawać tam już dłużej, dlatego Harry zapłacił za wszystko i udaliśmy się jedną z tych czarnych londyńskich taksówek do domu. Przez całą drogę nie mogliśmy się od siebie oderwać. Przejeżdżaliśmy przez kolejne i zanim się zorientowaliśmy taksówkarz musiał nas wypraszać z pojazdu. Byliśmy bardzo szczęśliwi, ale to się zmieniło, kiedy weszliśmy do domu...
**************************************************************************** 
Liebsten Award
ZASADY:
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę".Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia.Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Nominacja od Dariaa z bloga http://rozne-historie.blogspot.com/:
1) Gdzie się urodziłeś/aś?
Urodziłam się w Kole.
2) Masz rodzeństwo?
Mam brata. Czasami się sprzeczamy, ale i tak się kochamy.
3) Jak ma na imię twój najlepszy przyjaciel/przyjaciółka?
Jutyśka(Justyna) i Mycha(Dominika)
4) Jaki jest twój ulubiony przedmiot?
Ale chodzi, że w szkole, to będzie plastyka.
5) Jaka jest twoja ulubiona książka?
Obecnie jest to książka "Niezgodna"
6) Jaki jest twój ulubiony wykonawca?
Raczej takiego nie ma.
7) Czy masz jakieś zwierzę domowe?
Jeszcze nie, ale już niedługo.
8) Jesteś w związku?
Obecnie nie.
9) Jak masz na imię?
Patrycja "Pyśka"
10) Jaka jest pierwsza litera twojego nazwiska?
Ł.
11) Jakie jest twoje hobby?
Na pewno jest to rysowanie i śpiewanie, od niedawna także pisanie. 
1. Ulubiony piosenkarz/ piosenkarka ?
Nie ma takiego/takiej
2. Bez czego nie wyszłabyś z domu ? 
No na pewno bez telefonu.
3. Twój numer z dziennika ? 
nr.8:D
4. Czym robisz zdjęcia na bloga ? 
Zależy. Czasem telefonem, a czasem aparatem.
5. Biologia vs. Fizyka ? 
Łatwiej idzie mi z biologią, ale fizyka u nas w szkole jest u nas ciekawsza.
6. Masz chłopaka ? 
Obecnie nie
7. Filmy czy książki ? 
To jest proste, bo to jest jasne jak słońce, że filmy, bo książek czytam strasznie mało, no chyba że któraś mnie zainteresuje.
8. Zoo vs. dżungla ? 
ZOO mam już w klasie, a reszta mojego życia to wielka dżungla moich myśli, więc niech będzie ZOO.
9. Jaki język masz w szkole ? Niemiecki czy angielski ? a może to i to?
Z tych języków mam angielski, ale uczę się także francuskiego.
10. Imię najlepszej przyjaciółki ? 
Jutyśka(Justyna)... Kocham...<333
11. Naszyjniki vs. pierścionki ?
Nie potrafię tutaj wybrać, więc to i to.:D
Do Libsten Aword nominuje:
Z czego tutaj wiem to wszystkie blogi, które nominuje, są opowiadaniami. Wiem, że trudniej napisać jest opowiadanie niż własny pamiętnik, gdyż tutaj trzeba mieć tą wyobraźnie.
Pytania:
1.Co jest twoją inspiracją do pisania?
2.Jaki masz charakter?
3.Kto jest twoim największym autorytetem?
4.Czym dla ciebie jest blogowanie?
5.Masz jakiś swój talizman, który ci pomaga w różnych sytuacjach?
6.Grasz na jakimś instrumencie?
7.Byłabyś wstanie teraz porzucić swój blog?
8.Co chcesz osiągnąć w życiu?
9.Ile czasu zajmuje ci napisanie posta na bloga?
10.Jaka piosenka najlepiej opisuje twój dzisiejszy dzień?
11.Co robisz, żeby szybciej zasnąć?
__________________________________
Była nominacja, a teraz kilka słów do rozdziału. Przyznam się, że na początku nie chciałam łączyć Harry'ego z Rose w parę, ale tak jakoś wyszło. Nie do końca jestem zadowolona z tego rozdziału, ale zbliżamy się ku końcowi, więc... Czekam na wasze opinie.
Kocham was...
Bay...<33333

piątek, 9 listopada 2012

One moment: rozdział 17

-Miesiąc później Zayn-
Cierpliwie wyczekiwałem listu z wynikami badań testu DNA, ale ten czas dłużył się w nieskończoność. Chciałem już mieć to wszytko za sobą i wiedzieć czy jestem ojcem Laury, czy też nie. Pokochałem tą dziewczynkę, przez co moje serce pragnęło, abym to ja okazał się jej ojcem. Wiedziałem, że przez to mogę  stracić Bri, ale to było silniejsze ode mnie, po prostu kochałem je obie. Przez ten miesiąc nie mogłem się na niczym skupić. Zaniedbywałem Gabi i często nie słuchałem co ona do mnie mówi. Ona także pokochała Laurę, ale czasami widziałem w jej oczach zazdrość, szczególnie wtedy kiedy bawiłem się z małą. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła godzina dziewiąta, więc postanowiłem wstać z łóżka. Poszedłem do salonu, w którym spotkałem Niall'a. Przed nim na stole leżała koperta.
-Czy to...?- Spytałem, a on pokiwał tylko głową.- To może ją otworzymy?- Wyciągnąłem rękę po list , ale Niall był ode mnie szybszy.
-Zayn ja się boje.
-Czego?- Trochę to mnie zdziwiło.
-Tego co tam jest napisane.
-Ja też się boje, ale trzeba być dobrej myśli.
Wyrwałem kopertę z rąk przyjaciela i ją otworzyłem. W środku znajdował się dokument, który miał nam wreszcie wyjaśnić, kto jest ojcem Laury? Oczywiście mnie oraz Niall'a i naszych dziewczyn nikt nie wiedział o naszym "problemie". Nie chcieliśmy im mówić o dziewczynce zanim nie dowiemy się czyim jest dzieckiem. Zacząłem czytać list. Większość jego treści była dla mnie niezrozumiała, dlatego  też ominąłem poszczególne linijki tekstu i przeszedłem do tego co najbardziej nas interesowało.
-Z badań testu DNA wynika, że...-Zrobiłem wielkie oczy ze zdumienia.
-Zayn co tam jest napisane? Daj mi to!
Niall wyrwał mi dokument z dłoni i zaczął czytać. Kiedy przeczytał całość jego oczy się zaszkliły. A jednak to ja byłem jej ojcem. Ta wiadomość nie chciała do mnie dotrzeć, ponieważ cały czas byłem przekonany, że to właśnie mój przyjaciel nim będzie. Wiedziałem, że ta wiadomość nie ucieszy ani Bri ani Moniki. Nie chcę stracić swojej dziewczyny, tak bardzo ją kocham.
-I co teraz?- Zapytałem zdezorientowanego Nialla.
-Jesteś jej ojcem, więc co ma być?
-Niall ja przez to mogę stracić najważniejszą osobę w moim życiu. Może...?
-Może co?
-Spalmy ten list. Powiedzmy, że to ty jesteś ojcem Laury. Wiem, że kochasz Monikę, dlatego to ty powinieneś być ojcem małej.
-Niall-
To co usłyszałem od Zayn'a całkowicie mnie zdziwiło. Mieliśmy zniszczyć list i powiedzieć dziewczyną, że przyszły wyniki, według których to ja miałem być ojcem Laury. Nie wiedziałem co mam z tym zrobić? Tak jasne łatwiej byłoby je okłamać, ale ja po prostu nie mogę okłamywać Moniki.
-Muszę to sobie przemyśleć. Napisze do ciebie jak będę wiedzieć co robić.- Po tych słowach wyszedłem z domu i jak zawsze, kiedy miałem jakiś problem, poszedłem na cmentarz, na którym leżała Ness. Przystanąłem przed jej grobem i położyłem na nim jedną czerwoną róże.
-Co mam teraz zrobić?- Zacząłem swój monolog.- Z jednej strony zgadzam się z pomysłem Zayn'a, ale nie chcę okłamywać mojej ukochanej. Nie chcę czuć wyrzutów sumienia z tego powodu. Czy zniszczenie tego listu i nagięcie prawdy to dobry pomysł?- Poczułem lekki wiaterek jakby moja przyjaciółka była gdzieś obok mnie i chciała mi wskazać odpowiedź na to pytanie, ale ja już wiedziałem co mam zrobić. Chwyciłem za telefon i wysłałem krótką wiadomość do Malika o treści: Niech będzie. Kilka minut później on do mnie zadzwonił.
-Jesteś tego pewien?
-Tak jestem pewny swojej decyzji.
-A więc gratuluje ci, że zostałeś ojcem.
Rozłączyliśmy się i schowałem telefon do kieszeni. Spojrzałem przed siebie, po czym pewnym krokiem udałem się do moich dziewczyn. Stanąłem przed drzwiami domu Moniki, po chwili one się otworzyły a w nich stała moja ukochana.
-Przyszły wyniki.- Zrobiłem krótką przerwę.- To ja jestem jej ojcem.
Ucieszyła się na tą wiadomość jednak ja miałem się źle z tym, że ją okłamuje.
- Harry-
Jak zawsze rano umówiłem się z Rose na poranny spacer. Nadal źle przeżywała śmierć swojej kuzynki. Wcale się jej nie dziwie. Szliśmy uliczkami Londynu i rozmawialiśmy o naszym życiu. Wcale nie było nam łatwo po śmierci Ness, to ona dawała nam siłę do dalszej pracy nad sobą. Walczyła do końca, ale w końcu tego feralnego dnia przegrała. Przewieźli ją do jakiegoś innego szpitala i to tam właśnie zmarła. Kochałem Rose i nie lubiłem kiedy chodziła smutna, dlatego jak najczęściej próbowałem ją rozśmieszać. Byliśmy teraz w najpiękniejszym zakątku Londynu, gdzie prawie nikt nie przychodził. Wszystko w tym pięknym miejscu było wolne, tętniące życiem i niczemu nie było podporządkowane. Usiedliśmy i przypatrywaliśmy się tej otaczającej nas przestrzeni.
-Pięknie tutaj.- Powiedziała w pewnej chwili moja towarzyszka. Miała racje wszystko w tym miejscu było piękne, tak samo jak ona.
-Masz racje. Ty też jesteś piękna. Kocham cię Rose...
********************************************************************
Hejka kochani. W końcu udało mi się napisać ten rozdział. Wyszedł mi dokładnie tak jak chciałam. Teraz tylko czekam na waszą opinie.
Kocham was...
Bay...<33333

wtorek, 6 listopada 2012

One moment: rozdział 16

Z czasem wypowiedzenia tych kilku słów mój świat legł w gruzach.
-Ale jak to? Kogo dziecko?
-Niall wiem, że to cię zszokowało i za to co ci powiem możesz mnie znienawidzić, ale ja nie wiem kto jest jej ojcem. Nie wiedziałam jak ci o tym mam wcześniej powiedzieć. Bałam się twojej reakcji.
Stałem jak sparaliżowany. Żadne słowo nie chciało przejść mi przez gardło. Spojrzałem w jej oczy, które zaczęły napełniać się łzami. Zauważyłem jak jedna z nich spływa po jej policzku, a za nią następna i następna. Chciałem obetrzeć jej łzy i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale nie potrafiłem zrobić ani jednego ruchu.
-Wybacz mi.- Szepnęła mi na ucho i wyszła z pomieszczenia. Zanim się zorientowałem, że jej już nie ma koło mnie minęło kilka sekund. Jak poparzony wyszedłem z kuchni i wszedłem do salonu. Spojrzałem na moich przyjaciół, a oni jednym ruchem ręki wskazali mi, w którą stronę poszła Monika. Nie mogłem jej znów stracić. Wybiegłem z domu. Nie wiedziałem, w którą stronę mam iść. Jednak postanowiłem posłuchać serca i udało mi się znaleźć drogę do mojej ukochanej. Siedziała skulona na jednej z ławek w parku. Płakała i to przeze mnie. Podszedłem do niej bliżej.
-Nie płacz proszę. Moje serce krwawi kiedy widzę twoje łzy.- Mówiłem do niej ocierając z jej policzków łzy.
Kiedy się uspokoiła wyjaśniła mi wszystko. Wysłuchiwałem się w jej każde słowo. Byłem łzy na siebie, na nią i na Zayn'a. W głębi duszy chciałem, aby to dziecko było moje, ale co będzie jeśli się okaże, że to Malik jest jej ojcem? Nawet nie dopuszczałem do siebie tej myśli.
-Kocham cię i mimo tego co może się stać zawsze będę cię kochał.- Przyciągnąłem ją do siebie i złożyłem na jej ustach pocałunek.- Nie będziesz już płakać?
-Nie, teraz już nie.
-Bri-
Byłam gotowa powiedzieć mu co do niego czuje. Szczególnie po tej rozmowie z Harry'm i Rose. Po tych wszystkich przeżyciach związanych ze śmiercią Ness uznałam, że to będzie odpowiedni moment. Stanęłam naprzeciwko niego i spojrzałam w jego piękne ciemne oczy. Bez zastanawiania się chwyciłam jego twarz w dłonie i przyciągnęłam go do siebie, tym samym składając na jego ustach pocałunek. To było niesamowite. Dawno nie czułam takiego szczęścia. Odsunęliśmy się od siebie i właśnie wtedy zauważyłam, mimo tego że on odwzajemnił mój pocałunek, to na jego twarzy widniało zdziwienie.
-Co to było?- Zapytał po pewnym czasie.
-Zayn ja cię kocham. Uświadomiłam to sobie dopiero wtedy, kiedy on... Kocham cię.
-Ja ciebie też kocham.- Po tych słowach ponownie się pocałowaliśmy. Cała w skowronkach miałam już wracać do reszty ferajny, ale jednak on mnie zatrzymał.- Skoro jesteśmy razem. No bo jesteśmy prawda?
-Tak Zayn.
-Musisz o tym wiedzieć.- Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. No bo co on może mi powiedzieć.- Bri prawdopodobnie mogę być ojcem.
-Słucham? Ale jak to?- Byłam całkowicie zaskoczona. W pierwszej chwili myślałam, że robi sobie ze mnie żarty, ale kiedy na niego spojrzałam wiedziałam, że to jednak prawda.
-To było jakieś dwa lata temu. Zawróciła mi w głowie dziewczyna Niall'a i niedawno się dowiedziałem, że ma dziecko...
-Które jest twoje!- Przerwałam mu. Byłam po prostu wściekła.
-Nie wiem czy jest moje. Bri kocham cię, a do Moniki już nic nie czuje. Ona jest tylko moją przyjaciółką. To dziecko może być moje, ale nie musi. Tak samo ojcem jej dziecka może być Niall. Kocham cię i proszę niech ten fakt niczego między nami nie zniszczy. Kocham cię.- W jego oczach pojawiły się łzy. Wiedziałam, że on mówi prawdę. On naprawdę mnie kocha.
-Wierze ci.- Pocałowałam go jeszcze raz.- Wracajmy do reszty.
Weszliśmy do salonu. Zauważyłam, że brakuje tam Niall'a i tej całej Moniki, ale nawet nie zamierzałam się dowiadywać gdzie oni są, bo po co mi to? Najważniejsze, że Zayn jest przy mnie. Usiedliśmy razem na fotelu i co chwile się do siebie uśmiechaliśmy. Osoby obecne w salonie wpatrywały się w nas jak w obrazek i czekały na jakiekolwiek wyjaśnienia z naszej strony.
-Nie żebym był wścibski, ale...-Zaczął Louis, a Olivia zmroziła go wzrokiem.- Wy jesteście razem?
Na to pytanie wyszczerzyliśmy nasze białe ząbki, po czym się pocałowaliśmy, to miała być właśnie odpowiedź na jego pytanie. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Śmialiśmy się i w ogóle, ale mnie nadal trapiło pytanie, co będzie jeśli okaże się, że ojcem dziecka Moniki jest Zayn?
*********************************************************************
Hej kochani! Zgłaszam rozdział 16. Spodziewaliście się mnie? No ja też nie spodziewałam się tego, że już coś napisze, no bo przecież miałam zrobić sobie długą przerwę, a tu już jestem z nowym rozdziałem. Jakieś kilka dni temu zdenerwowałam was tym, że kończę na razie z pisaniem tego opowiadania, a tu wam wyskakuje z rozdziałem, to nie zdziwię się jeśli będziecie na mnie źli. Nie mogę normalnie funkcjonować bez tego bloga, więc jak tylko skończę to opowiadanie zaczynam pisać nowe, które tak właściwie już zaczęłam pisać tutaj: http://forever-storylove.blogspot.com/. Dobra już nie będę zanudzać. Pozostawiam wam opinie co do rozdziału.
Kocham was....
Bay...<33333

piątek, 2 listopada 2012

One moment: rozdział 15

Postanowiłem, że będę walczyć o swoją miłość. Monika jest dla mnie wszystkim i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Spojrzałem na Ness, która trzymała w ręce mój telefon.
-Zadzwoń do niej i powiedz co czujesz.
-Ale...
-Żadne "ale" tylko dzwoń.- Wziąłem od niej telefon i wybrałem numer do mojej ukochanej. Lecz ona nie odbierała zacząłem się denerwować.
***
Cały czas zastanawiałem się, dlaczego ona musiała umrzeć. Była taka wesoła, pełna życia, a teraz już jej nie ma. Od samego rana w naszym domu panuje grobowa cisza. Nikt nie chce z nikim rozmawiać. Wszyscy przez ten krótki czas zdążyli ją polubić, ale dlaczego los nie pozwolił nam jej lepiej poznać. Zeszedłem na dół. W kuchni już była cała nasza paczka. Siedzieli cicho pochyleni nad sowimi talerzami i co jakiś czas na siebie zerkali. 
-Chłopaki trzeba się zbierać.- Powiedziałem do nich wskazując na zegarek. Wszyscy pokiwali głowami na zgodę. Nie sprzątając już po śniadaniu, poszliśmy ubrać na siebie ciepłe płaszcze i wyszliśmy z domu. Czarnym wanem zajechaliśmy pod kościół. Weszliśmy do środka i momentalnie łzy popłynęły nam z oczu. Ona prosiła nas, abyśmy nie płakali po jej śmierci, ale jak tu nie płakać. To było dla nas trudne. Z kościoła przenieśliśmy się na cmentarz. Cały czas spoglądałem na zapłakaną matkę i całkowicie obojętną ciotkę Ness. Obok Harry'ego stała Rose, która cały czas płakała tuląc się do mojego przyjaciela. Tylko Bri zachowała poważną twarz i dopiero wtedy kiedy trumna Ness była przysypywana ziemią, ona się rozpłakała, a Zayn próbował ją pocieszyć. To wszystko wydarzyło się tak szybko. Łzy spływały mi po policzkach strumieniami, a ja nie potrafiłem nad nimi zapanować. W końcu zostałem sam przy świeżym grobie mojej przyjaciółki.
-Była dla ciebie kimś naprawdę ważnym.- Usłyszałem za sobą dobrze mi już znany głos. Gwałtownie się obróciłem i zobaczyłem ją. W tamtej chwili nie potrafiłem opanować swoich emocji. Podszedłem do Dziewczyny i mocno ją przytuliłem.
-Nie opuszczaj mnie już nigdy więcej.- Wyszeptałem jej do ucha.- Kocham cię.
To tych słowach złączyliśmy się w pocałunku. Wreszcie mogłem poczuć to ciepło. W moim sercu znów zapłonął żywym ogniem płomień miłości. Spojrzałem na dziewczynę. Po jej policzkach spływały łzy.
-Obiecuje ci. Już nigdy cię nie opuszczę. Zbyt mocno cię kocham Niall.- Złapała moją twarz w dłonie, po czym mnie pocałowała. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Objąłem swoją ukochaną ramieniem i powędrowaliśmy w stronę naszego domu. Będąc już na miejscu, weszliśmy do środka i udaliśmy się do salonu. Oczywiście jak tylko cała ferajna zobaczyła Monikę, to rzucili się na nią jak wygłodniałe lwy na mięso, ale nie dziwie się im, ja również bardzo się za nią stęskniłem.
-Zayn-
Monika zrobiła tak jak jej mówiłem, ale dlaczego potrafię dawać rady innym, a nie umiem sam się do nich zastosować. Męczyło mnie już to uczucie do Bri. Chciałem być przy niej cały czas, ale to raczej nie będzie możliwe.
-Zayn możemy porozmawiać?- Spytała mnie w pewnym momencie Bri.
-Jasne.- Po tych słowach złapała mnie za rękę i wyprowadziła na taras.
-Niall-
Zayn z Bri wyszli na taras, a my zostaliśmy w salonie i zastanawialiśmy się o co może chodzić. Tylko Harry i Rose wiedzieli o czym ona chcę rozmawiać z Malikiem, ale nic nie chcieli nam powiedzieć.
-Niall my też musimy porozmawiać.- Nie powiem, że to co właśnie usłyszałem wcale mnie nie zdziwiło. Pokiwałem głową na zgodę i wyszedłem z Moniką do kuchni.
-To o czym chcesz ze mną rozmawiać?
-Niall ja mam dziecko.- W tym momencie grunt załamał mi się pod nogami. Te słowa spadły na mnie jak grom z jasnego nieba. Nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje...
***********************************************************
Hej kochani! Rozdział 15 już mamy. Jest to już ostatni rozdział, jak na razie. Pewnie nie spodziewaliście się takiego zakończenia. Po prostu postanowiłam, że nie zdradzę wam wszystkiego  bo być może jeszcze wrócę do tej historii, ale chciałabym wtedy pisać ją z kimś, to takie moje małe marzenie, ponieważ jak się piszę z kimś to nigdy nie wiesz co może się wydarzyć i to jest właśnie piękne. Jeśli bym miała jakąś propozycje współtworzenia tej historii od razu wracam do dalszego pisania, a tym czasem pozostawiam was z tym co już napisałam i dziękuje wam za wszystkie komentarze, a jest ich sporo, dziękuje wam za ponad 17600 wejść, nigdy bym się tego nie spodziewała i w końcu dziękuje wam za 83 obserwatorów. Oczywiście moja przygoda z pisaniem się nie kończy, bo już jutro opublikuje pierwszy rozdział nowego opowiadania, który znajdziecie tutaj: http://forever-storylove.blogspot.com/ . Jeszcze raz bardzo wam dziękuje i pozdrawiam.
Kocham was...
Bay...<33333