wtorek, 30 października 2012

One moment: rozdział 14

W stronę Moniki zaczęła biec jakaś mała dziewczynka o pięknych kręconych, złocistych włosach i oczami koloru nieba, a po jej policzkach spływały łzy. Mona od razu podeszła do dziewczynki i mocno ją przytuliła. Ale kim jest ona dla tej małej? Chwyciłem za walizkę, po czym powędrowałem razem z nią do niewielkiego białego domu. Chwilę później byliśmy już w kuchni. Na początku nie zwracałem uwagi na Monikę prowadzącą dialog z tą dziewczynką, tylko rozglądałem się po pomieszczeniu, jednak coś w środku kazało mi się przysłuchać rozmowie tej dwójki.
-Słońce nie płacz już, dobrze? On nie chciał ci tego powiedzieć.
-Dobze mamusiu.
Chyba się przesłyszałem, ale czy ta mała powiedziała właśnie do Moniki "mamusiu"? Nie, na pewno się przesłyszałem. Dziewczynka pobiegła w nieznanym mi kierunku, a ja zostałem sam z Moną w kuchni.
-Kto to był?
-Laura.- Odpowiedziała krótko, zwięźle i na temat.
-Tylko ja nie o to pytam.
-Zayn muszę z tobą porozmawiać, ale nie tutaj. Chodź ze mną.- Złapała mnie za rękę i zaprowadziła na balkon. Widać było, że się denerwuje. Tylko pytanie, dlaczego?- Zayn nie wiem jak ci to powiedzieć...- Znów zaczęła robić kółka wokół mnie.
-Najlepiej prosto z mostu. Monika ja zniosę wszystko, tylko...
-Zayn ja mam dziecko i nie wiem z kim!- To co właśnie usłyszałem, całkowicie usunęło mi grunt pod nogami.
-Ale... ale... Jak to masz dziecko? I jak możesz nie wiedzieć kto jest jego ojcem?- Nadal byłem zdziwiony, ale chciałem się dowiedzieć czegoś więcej.
-Zayn chodzi o to, że po tym wszystkim co było wtedy między mną a tobą i Niall'em, dowiedziałam się, że jestem w ciąży i nie wiem po prostu kim jest jej ojciec!
-Chcesz mi powiedzieć, że albo ja, albo Niall jest ojcem tej dziewczynki?
-Tak.- To jedno słowo sprawiło, że bylem jeszcze bardziej zdziwiony niż przez sekundą.
-Ale dlaczego mówisz mi o tym dopiero dzisiaj? Dlaczego nie powiedziałaś o tym wcześniej?- Starałem się być spokojny, ale z każdą chwilą narastała we mnie złość. No bo jak to mam być ojcem? Ja przecież nie jestem na to gotowy.
-Nie wiem, po prostu się bałam waszej reakcji. Tego że znów stracę Niall'a. Zayn ja go kocham!
-To czemu wyjechałaś i go zostawiłaś?!- Emocje wzięły górę. Już nie potrafiłem dłużej ukrywać swojej złości.
-Nie wiem. Byłam głupia i muszę to naprawić...
-Niall-
Dzisiejszy dzień dłużył się w nieskończoność, a ja byłem sam w domu i nie wiedziałem gdzie gdzie mam się podziać. Liam i Louis poszli z dziewczynami do kina, Harry gdzieś wybył, Zayn pojechał na jakieś ważne spotkanie i tylko ja siedzę smutny sam w domu. Na moje szczęście samotność przerwała mi Ness, która zlitowała się nade mną i po tysiącach wysłanych do niej wiadomości o treści "umieram z samotności" zjawiła się u mnie w domu z różnego rodzaju słodyczami.
-Hej. Podobno umierasz z samotności, to pewnie i z głodu.- Przywitała się ze mną i weszła do środka.
-Ty mi chyba czytasz w myślach.
Poszliśmy do salonu i włączyliśmy jakiś film o miłości. To sprawiło, że zacząłem myśleć o Monice i o wszystkich spędzonych z nią chwilach. Nadal ją kocham i raczej nie pokocham nikogo innego. Ona jest dla mnie najważniejsza w świecie, ale skoro źle się tutaj czuła, to nie będę jej ograniczać. W tamtej chwili przypomniały mi się słowa babci, że w miłości człowiek nie może być egoistą.
-Ty w ogóle mnie nie słuchasz!- Krzyk Ness wyrwał mnie od myśli o mojej ukochanej.- O kim tak myślisz?
-O nikim.- Uciekłem wzrokiem na ekran telewizora.
-Niall mnie nie okłamiesz. Wiem kiedy ktoś myśli o drugiej ważnej dla niego osobie. Już kiedyś przez to przechodziłam. No więc, kim ona jest?
-Kocham ją całym sercem, ale ona wyjechała. Nie mogę bez niej żyć, myślałem że jeśli uda mi się zakochać w kimś innym, to łatwiej o niej zapomnę, ale nie mogę.
-Nie zakochuj się na siłę i jeśli na prawdę ją kochasz to walcz o nią. Pamiętaj , że nigdy nie będziesz szczęśliwy jeżeli będziesz szukał miłości tylko po to, aby zapomnieć o swojej ukochanej. Skrzywdzisz tym nie tylko siebie, ale i drugą osobę. Nie bądź takim egoistą. Walcz o swoją miłość tak jak ja walczę teraz z chorobą.- Wygłosiła długi monolog, w którym odnalazłem jakąś prawdę o miłości. Zrozumiałem, że jednak jej nie kocham, a moje serce należy tylko do Moniki.
-Dziękuje ci.- Przytuliłem ją i wróciliśmy do oglądania filmu. Postanowiłem, że...
*****************************************************************************
Hej kochani! No to mamy rozdział 14. Prawdopodobnie w kolejnym rozdziale wszystko się wyjaśni i będzie zakończenie tej historii, ale tego nie jestem jeszcze pewna. Może już w następnym rozdziale powiem jak potoczył się dalszy ciąg  wydarzeń, jak wyglądało dalsze życie bohaterów, kto był z kim, ale teraz pozostawiam wam ten rozdział i czekam na wasze opinie. Wiem że znowu zawaliłam na całej linii i pewnie się tego nie spodziewaliście, no ale mam teraz bardzo napięty grafik. Rozdział miał się pojawić już wczoraj, ale miałam niespodziewaną wizytę w szpitalu, więc przepraszam. A więc mam do przemyślenia zakończenie opowiadania i czekam na opinie dotyczące tego rozdziału.
Kocham was...
Bay...<33333

sobota, 27 października 2012

One moment: rozdział 13

Kiedy byliśmy już przy drzwiach nie wiedziałem jak mam się zachować. Całkowicie utonąłem w jej oczach. W pewnym momencie ocknąłem się i jak gdyby nigdy nic pożegnałem się z Rose. Zachowałem się przy tym jak jakiś kretyn. Wyszedłem na dwór i pognałem w stronę domu.
-Nessi-
Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej tęskniłam za mamą i przyjaciółmi. Chciałam mieć już to wszystko za sobą, ale to jest dopiero początek. Nigdy tak nie tęskniłam za domem jak teraz. Ta choroba całkowicie zmieniła moje życie. Znów musiałam iść do ośrodka. Kiedy wchodziłam do środka gabinetu zawsze byłam strasznie spięta, ale kiedy już wychodziłam czułam się lepiej. Wyszłam na jeden z korytarzy ośrodka, gdzie nie było nikogo. Usiadłam pod ścianą, schowałam głowę w kolanach i momentalnie zaczęłam płakać. Chciałam żeby mama była teraz przy mnie i mnie przytuliła, żeby powiedziała, że wszystko będzie dobrze, ale niestety byłam sama. Ciocia  zbytnio się mną nie przejmowała, była zajęta swoją idealną córeczką. Praktycznie tylko w dzień mojego przyjazdu była dla mnie miła, a teraz cały czas mnie krytykuje. Muszę przyznać, że Rose się zmieniła. Przestała ciągle mówić o tym całym zespoliku bez ani jednego grama talentu. To z nią mogłam ostatnio porozmawiać o tej całej mojej chorobie i to ona mnie pocieszała. Z każdą minutą płakałam jeszcze bardziej. W pewnym momencie poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu, ale nie zamierzałam podnosić głowy i z tym ktosiem rozmawiać.
-Płaczesz?
-Nie sikam oczami, nie widać?!
-Przepraszam jeśli cię zdenerwowałem.
-Nie, to ja przepraszam. Nie powinnam tak na ciebie naskoczyć.- Spojrzałam na chłopaka przede mną. Oczywiście to nie mógł być nikt inny niż ten blondyn.
-Nic nie szkodzi. Może chodźmy stąd na jakieś ciastko. Ono na pewno poprawi ci humor.
-Dobrze.
Kilka minut później byliśmy już w kawiarni, znajdującej się kilka metrów od ośrodka. Zajęliśmy miejsca przy stoliku, złożyliśmy zamówienie i już chwilę później zajadaliśmy się swoimi pysznymi ciachami. Oczywiście nie obyło się bez jakże wspaniałej rozmowy, a raczej przesłuchania, ale postanowiłam zmienić swoje postępowanie, bo przecież on nie jest winien mojej choroby, dlatego też wszelkie komentarze pozostawiłam sobie. Pewnie siedzielibyśmy tak jeszcze długi czas, ale dostałam SMS-a od Rose, że czeka na mnie w przychodni, więc zebraliśmy się i poszliśmy w stronę miejsca wskazanego przez moją kuzynkę. Kiedy tylko ją zobaczyłam mocno ją uściskałam. Pożegnałam się  z Nialll'em i poszłam z Rose w swoją stronę, a on w swoją.
-*Tydzień później* Zayn-
Siedziałem już w helikopterze, który ma mnie zawieść do Moniki. Przez całą podróż zastanawiałem się co ona ode mnie chcę. Cały lot zajął jakieś pół godziny. Jak tylko wysiadłem z pojazdu zobaczyłem uśmiechniętą Monę biegnącą w moją stronę. Przytuliłem ją mocno i obróciłem wokół własnej osi. Byłem szczęśliwy, że mogę ją z nią tutaj być, ale nie spodziewałem się co usłyszę od Moniki...
__________________________________________________
Hej kochani! Rozdział 13 zgłasza się. Tak wiem jestem okrutna, że kończę w takich momentach, ale musicie mi to wybaczyć. Powiem nawet, że rozdział wyszedł przyzwoity, ale nie do końca taki jaki chciałam. Poprawię się obiecuje. A teraz czekam na wasze opinie.
Kocham was...
Bay...<33333

środa, 24 października 2012

One moment: rozdział 12

-Ja... ja...- Nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa. Wtuliła się we mnie i zaczęła płakać jeszcze bardziej. Próbowałem ją jakoś uspokoić, ale w żaden sposób mi się to nie udawało. Myślałem co albo kto może być powodem tych jej łez i wtedy mnie olśniło, a powiedzmy sobie szczerze rzadko to się zdarza.-To przez tego chłopaka płaczesz prawda? Znów ci coś zrobił?
-Tak.- Odpowiedziała mi tylko jednym monosylabicznym słowem i płacząc zaczęła mówić dalej.-Jaka ja byłam głupia, że mu zaufałam. Moje życie to jakaś kompletna porażka, a ja to największa katastrofa świata.
-Ty katastrofą? Chyba sobie żartujesz. To jest katastrofa.- W tym momencie ściągnąłem z głowy moją uroczą czapeczkę i tym samym pokazałem swoją czuprynę klauna. Kiedy tylko ją zobaczyła zaczęła się śmiać. Na moje nieszczęście do pokoju weszła wtedy brunetka, która także widząc mnie w takiej fryzurze zaczęła się śmiać.
-Kto ci to zrobił, bo nie wierze żebyś zgodził się na to dobrowolnie?- Zapytała przestając się na chwilę śmiać.
-Jeszcze nie poznałaś Blanki, ale ona mi to zrobiła z moimi kochanymi loczkami.- Zrobiłem minę zbitego pieska, a Bri mnie przytuliła, natomiast brunetka nadal się śmiała.
-Wy jeszcze się nie znacie prawda. Harry poznaj moją przyjaciółkę Rose, Rose poznaj Harry'ego.
-Miło cię poznać.- Powiedzieliśmy jednocześnie.
Wraz z Bri usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Rozmawialiśmy ze sobą jakbyśmy znali się z kilka lat. W między czasie włączyliśmy jakiś film, ale tak jakoś nie przyszło nam do głowy go oglądać, gdyż byliśmy zbyt zajęci sobą.
-Dziękuje wam za to, że choć na chwilę mogłam zapomnieć o Max'ie.- Powiedziała w pewnym momencie blondynka i momentalnie zrobiła smutną minę.
-Skoro wracamy do tego kolesia to chcę ci powiedzieć, żebyś się nim nie przejmowała, bo on nie jest ciebie wart. Jest głupi skoro nie potrafi docenić takiego skarbu...
-Harry zadziwiasz mnie.- Odezwała się Rose, tym samym przerwała mi mój świetny monolog.
-Dziękuje, ale proszę nie przerywaj mi. O czym to ja...? Znam osobę, dla której jesteś kimś więcej niż zwykłą dziewczyną. Tylko zastanawiam się jak mogłaś tego nie zauważyć.
-O kim tak właściwie mówisz?- Spytała zdziwiona.
-Ja chyba już wiem o kogo chodzi.- Powiedziała stanowczo przyjaciółka dziewczyny.
-To mnie oświećcie, bo nie mam zielonego pojęcia o kogo może wam chodzić.
-Skoro nie wiesz o kogo nam chodzi i jesteś taka ślepa, to zapraszam do okulisty!-Powiedziałem to trochę za ostro, gdyż Rose już po chwili skarciła mnie wzrokiem. Bri zaczęła się zastanawiać. Zauważyłem, że w końcu skumała o kogo chodzi.
-Chyba nie mówisz o...? Nie to nie możliwe.
-Bri a jak inaczej wyjaśnisz to, że przy tobie zachowuje się jak idiota i jak byłaś u nas to chciał mnie zabić wzrokiem oraz to, że zabrał cię na bal?
-Ale jak ja mam być dla kogoś takiego jak on kimś wyjątkowym? On jest gwiazdą, a ja zwykłą przeciętną dziewczyną.
-Nie patrz na to w ten sposób. Dla niego nie jesteś piękna tylko wyjątkowa. Ja muszę się zbierać, a ty sobie to przemyśl.- Pożegnałem się z blondynką i wyszedłem z salonu. Stanąłem dęba, bo nie wiedziałem, w którą stronę mam iść.
-Odprowadzę cię do wyjścia.- Powiedziała Rose.
Kiedy byliśmy już przy drzwiach...
________________________________________________________________
Hej kochani! Melduje obecność rozdziału 12. Obiecałam, że zacznę znosić te swoje wypociny, ale tym razem rozdział  mi się nie podoba, w ogóle jest taki nudny. Od dziś zaczynam oglądać tv. Ale czekam też na waszą opinię i dziękuje za komentarze oraz wejścia na bloga.
Kocham was...
Bay...<33333

niedziela, 21 października 2012

One moment: rozdział 11

Kiedy Monika mnie zobaczyła na jej twarzy spod łez wyłonił się ten jej najpiękniejszy uśmiech, jakim potrafiła obdarować człowieka. Nadal nie wiedziałem o czym chce ze mną rozmawiać ani czemu płakała.
-Hej.Czemu płaczesz?
-Stęskniłam się. Zayn ja muszę cię o coś poprosić...-Zatrzymała się na chwilę, wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić dalej.- Nie mów nic Niall'owi, że z tobą rozmawiałam. Dobrze?
-Dobrze, ale mam do ciebie jedno pytanie.
-Jakie?
-Czemu nie chciałaś pożegnać się z resztą chłopaków, a mnie prosiłaś o wybaczenie?
-Ja po prostu... To byłoby....-Urywała każde zaczęte zdanie, w końcu westchnęła i dokończyła to co chciałem usłyszeć.- Potrzebowałam twojego wybaczenia. Miałam straszne wyrzuty sumienia po tym wszystkim. Gdybym pożegnała się z resztą nie miałabym odwagi wyjechać, bym tutaj została, a moje życie tam było nieudane. Nie czułam się w związku z Niall'em tak jak wtedy. Było tak jakoś inaczej.- Wypowiadając ostatnie słowa rozpłakała się.
-Nie płacz. Przepraszam, że w ogóle pytałem. Powinienem sam się domyślić.
-Nic nie szkodzi. 
-Ale chciałaś o czymś ze mną rozmawiać.
-Ach tak...- Zaczęła coś mówić, ale wtedy usłyszałem kroki zmierzające do mojego pokoju i czym prędzej zamknąłem laptopa. Odwróciłem się w stronę drzwi, w których stał nasz kochany blondynek.
-Coś się stało?-Spytałem nie wiedząc po co tutaj przyszedł.
-Zapomniałeś, że dzisiaj pomagamy w tym ośrodku? Musimy się zbierać, bo inaczej się spóźnimy.
Nic nie odpowiedziałem przyjacielowi tylko podniosłem się z krzesła i powędrowałem za nim do holu. W nim była już cała gromada z Blanką na czele. Oczywiście zanim wyszliśmy minęło parę minut, gdyż nasz Loczuś nie chciał wyjść z domu przez swoją fryzurę autorstwa czerwonowłosej. 
-Harry załóż czapkę i wychodzimy! Pod czapką nic nie będzie widać!- Powiedział zdenerwowany Liam. Ostatnio jest naprawdę nerwowy i na wszystkich by krzyczał, ale to może dlatego, że przechodzi kryzys w związku. Nie będę w to wnikał. 
Dzięki Li w końcu wyszliśmy z domu, a kilka minut później byliśmy już pod ośrodkiem. Weszliśmy do środka i udaliśmy się w stronę rejestracji, gdzie mieliśmy się zameldować po naszym przybyciu. W drodze do dyrektora ośrodka zaczął dzwonić mój telefon.
-Tak?- Spytałem trochę niepewnie, ponieważ nie wiedziałem kto to dzwoni.
-Możesz rozmawiać?- Usłyszałem znajomy mi głos.
-Tak.- Stanąłem w połowie drogi.
-Zayn możemy się spotkać?
-Ale mówiłaś, że nie chcesz tutaj wracać?
-I nadal tak jest. Spotkamy się na wyspie mojej cioci. Proszę zgódź się.
-Niech ci będzie.
-Wyśle ci adres. Jak będziesz wolny, to zadzwoń.
-Dobrze. Muszę już kończyć.
Zakończyłem rozmowę i zacząłem szukać przyjaciół. Po dziesięciu minutach szukania w końcu ich znalazłem. Rozmawiali właśnie z jednym z lekarzy, więc przyłączyłem się do tej rozmowy.
-Harry-
Niech ten dzień już się skończy. Nie przeżyje jeśli ktoś zobaczy moje włosy. Co chwilę rzucałem Liam'owi spojrzenie, które mówiło "Ja chcę już do domu", ale on zaraz rzucał mi spojrzenie "Wytrzymaj. Zrób to dla naszych fanów.". I jak ja mam go przekonać. On zawsze ze mną wygrywa. Oczywiście nie poddałem się i po kilku godzinach męczenia przyjaciela swoim spojrzeniem a'la kot ze Shreka, udało mi się go namówić na mój powrót do domu. Tylko że musiałem iść na piechotę. Jednak nie zniechęciło mnie to i po kilku minutach byłem już na zewnątrz. Wbiłem wzrok w ziemię i nie zwracając na nic uwagi szybkim krokiem szedłem w kierunku domu. Kiedy byłem niedaleko mojego celu potrąciła mnie płacząca dziewczyna. Rozpoznałem w niej Bri. Zacząłem za nią biec.
-Bri zaczekaj! Stój!- Krzyczałem, ale ona nie zwracała na mnie uwagi.
Dobiegłem za nią aż do jej domu. Ona szybko wbiegła do środka i zatrzasnęła za sobą drzwi.  Nie wiedziałem co mam zrobić. Zacząłem się o nią martwić, więc podbiegłem do drzwi i zadzwoniłem. Miałem nadzieje, że ktoś mi otworzy. I tak się stało. Drzwi się uchyliły i ukazała mi się piękna brunetka. Na moment zapomniałem o wszystkim. Jakbym umarł i zobaczył przed sobą anioła.
-Mogę ci w czymś pomóc?
-Jest może Bri?
-Tak. A co od niej chciałeś?- Przeszyła mnie wzrokiem, jakby zaraz chciała mnie zabić. Widać było, że nie pozwoli nikomu skrzywdzić blondynki.
-Martwię się o nią. Co się jej stało?
-A co ciebie to obchodzi?
-Jestem tak jakby jej przyjacielem, bo kto jest przyjacielem mojego kumpla jest i moim przyjacielem.
-Ty pewnie jesteś przyjacielem Zayn'a?
-Tak.
-Dobrze wejdź, ale ostrzegam jeśli powiesz jej coś nie tak, to własnoręcznie obedrę cię ze skóry.
-Obiecujesz.- Posłałem jej swój uśmiech, a ona wciągnęła mnie do środka i kazała iść za sobą. Ujrzałem Bri i przysiadłem się do niej.
-Witaj piękna. Co się stało?
-Co tutaj robisz? Chce być sama.- Mówiła przez łzy.
-Zacząłem się martwić o ciebie, kiedy tak na mnie wpadłaś i biegłaś dalej ze łzami w oczach. Co się stało?
-Ja...
______________________________________________________________________
Witajcie kochani! No to już mamy rozdział 11. Ostatnio było tak trochę śmiesznie, a teraz jest trochę dramatycznie. I pojawia się pytanie, co mogłoby się stać Bri? I dlaczego Monika chce się spotkać z Zyn'em? Czy Niall spotka w ośrodku Vanesse? Zobaczymy, bo ja sama jeszcze nie wiem jak to będzie wyglądać, ponieważ w mojej głowie co chwile pojawia się nowy scenariusz tej historii. Ogólnie ten rozdział wyszedł mi przyzwoity. Dziękuje wam za odwiedziny i za komentarze. I czekam na wasze opinie co do tego rozdziału.
Kocham was...
Bay...<33333

piątek, 19 października 2012

One moment: rozdział 10

-Niall-
Przez całą noc nie zmrużyłem oka. Myśli o tej dziewczynie nie dawały mi spać, a teraz kiedy mógłbym już usnąć, to ten budzik zaczął dzwonić i oznajmiał mi, że już pora wstawać. Niechętnie wywlekłem się spod kołdry i wolnym krokiem poszedłem w stronę kuchni. W niej spotkałem zamyślonego Zayn'a.
-Cześć. Co taki jesteś zamyślony?
-O cześć. Nie mogę przestać myśleć o Bri. Jak ona mogła do niego wrócić, po tym co jej zrobił?
-Wiesz... Ja byłem w podobnej sytuacji, w końcu maja dziewczyna mnie zdradziła...
-Wiem. I jeszcze raz cię za tamto przepraszam.
-Nie masz za co. Tęsknie za nią. Nawet się ze mną nie pożegnała.-Spuściłem głowę w dół. Wspomnienie o Monice bardzo mnie zabolało. Mimo że zauroczyła mnie tamta dziewczyna, to i tak liczyła się tylko ona. Trudno jest zapomnieć o kimś, kogo tak bardzo się kochało, a nawet więcej, bo ja nadal ją kocham. Spojrzałem na przyjaciela. Jego twarz przybrała minę WTF. Nie wiedziałem o co chodzi.
-Przepraszam, ale jak to ona się z tobą nie pożegnała?
-Powiedziała, że nie chce się z nami żegnać, bo inaczej będzie jej trudno stąd wyjechać.
On nic nie odpowiedział tylko pokiwał głową. Podszedłem do lodówki, otworzyłem ją i zacząłem obczajać co tam się znajduje. Usłyszałem czyjeś kroki zbliżające się do kuchni i już chwilę później w pomieszczeniu pojawił się zaspany Liam.
-Cześć wam.
-Cześć.- Powiedzieliśmy równo z Zayn'em.
Postanowiłem dłużej nie zajmować się moim przyjacielem i wróciłem do wykonywanej przeze mnie wcześniejszej czynności. Po dogłębnym przeszukaniu wszystkich półek w lodówce stwierdziłem:
-Kochani trzeba się wybrać do sklepu na jakieś większe zakupy bo nic nie ma w lodówce.
Wystawiłem swoją głowę z nad lodówki i spojrzałem na przyjaciół i na przybyłego do kuchni Louis'a. Wszyscy zrobili zdziwione miny, przy czym zaczęli zabijać mnie wzrokiem. Tylko Lou się nade mną zlitował i podszedł do lodówki, po czym wepchnął tam swoją łepetyne.
-Wiecie co...?- Zaczął po pewnym czasie sprawdzania zawartości lodówki.-Niall ma racje trzeba się wybrać do sklepu na większe zakupy, bo nie ma co jeść i nie ma marchewek.
-Wy na serio?- Spytał z ironią Liam.- Widzicie tą lodówkę? Nie ma miejsca żeby cokolwiek do niej włożyć, a wy mi wyskakujecie, że nie ma co jeść! Wy chyba sobie ze mnie żartujecie!
-Liam słonko, nie denerwuj się, bo ci żyłka pęknie.- Powiedział Pasiasty. Już wiedziałem co zaraz będzie. Daddy zrobił się cały czerwony ze złości i już miał podejść do Louis'a i uderzyć go, przy czym Pan Marchewka krzyczał: "Tylko nie w twarz! Tylko nie w twarz!", ale wtedy do kuchni wszedł nieoczekiwany gość.
-Hej wam!- Wykrzyczała uśmiechnięta Blanka.- Liam co ty robisz?! Chcesz go zabić?!-Nakrzyczała na swojego chłopaka i odepchnęła go od Lou.- Nic ci nie jest moje kochane Louisiątko?- Spytała Pasiastego z trocką.
-Skarbie tak mi się wydaje, że to ja jestem twoim chłopakiem. A tak poza tym jak tu się znalazłaś?
-Zayn mnie wpuścił, bo wiecie...- urwała w połowie zdania, a my z jeszcze większym zaciekawieniem wpatrywaliśmy się w nią i czekaliśmy aż powie nam resztę swoich informacji.- Dzisiaj nadszedł dzień mojej zemsty na Harry'm.
-Ale co ty zamierzasz mu zrobić?
-Nie pytaj co zamierzam, tylko co zrobiłam?- Po tych słowach zrobiliśmy miny mówiące " no dalej mów nam, bo pomrzemy z ciekawości.". Jednak czerwonowłosa nie zamierzała nam o niczym mówić, tylko podeszła do otwartej lodówki i wyjęła z niej sok, po czym podeszła do szafki, wyjęła szklankę i zaczęła nalewać do niej pełnego witamin napoju. Wtedy w całym domu rozległ się krzyk Harry'ego.
-Co wyście mi zrobili?! Blanka nie daruje ci tego! Zginiesz kobieto!- Dziewczyna nie mogła powstrzymać śmiechu, tak samo jak Zayn, który przez cały czas siedział zamyślony i nie zwracał na nic uwagi. Teraz śmiał się wniebogłosy. Byliśmy bardzo ciekawi co oni zrobili Loczkowi. Oczywiście nie musieliśmy długo czekać, bo już po chwili Harry pojawił się w kuchni, a my na jego widok wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem. Loczek wyglądał po prostu jak klaun z cyrku i to w dosłownym tego znaczeniu.
-Mówiłam, że jak skrzywdzisz moją przyjaciółkę, to gorzko tego pożałujesz.
-Zayn-
Kiedy usłyszałem krzyk Loczka wyrwałem się z labiryntu moich myśli i zacząłem głośno się śmiać. Po chwili pojawił się wielce wkurzony pan Styles i z pytającą miną, która mówiła "Dlaczego?" patrzył na roześmianą czerwonowłosą.

-Mówiłam, że jak skrzywdzisz moją przyjaciółkę, to gorzko tego pożałujesz.
-Ale taki zamach na moje piękne loczki? Jak mogłaś?
-Tak samo jak ty mogłeś skrzywdzić Justine.
Nie mieszałem się w tą wymianę słów i tylko przyglądałem się tej szopce z boku. Chłopacy wraz z Blanką zrobili kółko wokół Lokowatego i zaczęli śpiewać piosenkę rodem z Madagaskar 3 "Afro w cyrku". Nie mogłem wyrobić ze śmiechu. Po jakimś czasie Harry pozazdrościł im i przyłączył się do śpiewania. Całkowicie zapomniał o swojej czuprynie. Kiedy tak się temu wszystkiemu przyglądałem, dostałem SMS-a od nieznanej mi osoby. O tworzyłem wiadomość i przeczytałem:
Cześć Zayn! To ja Monika, masz teraz czas? Bo chciałabym z tobą porozmawiać przez Skype?
W pierwszej chwili bardzo się ucieszyłem, że Monika się do mnie odezwała, ale nadal pamiętałem o tym co mi powiedział Niall. Odpisałem jej na SMS-a i pobiegłem do swojego pokoju w celu rozmowy z blondynką. Odpaliłem laptopa i już po kilku minutach widziałem w ekranie komputera twarz Mony...
______________________________________________________________
Hej kochani! Zgłaszam obecność rozdziału 10. I tak żeby wam uświadomić jaką miał fryzurkę Harry mam dla was zdjęcie:
I jeszcze jakby ktoś nie słuchał "Afro w cyrku":
Mówiłam wam, że kolejny rozdział będzie na pewno krótszy, ale nie jest ze mną tak źle. Ostatecznie mogę wam powiedzieć, że mam doła dlatego też rozdział jest dopiero teraz, bo jak to bywa w dołku nie ma zbytnio weny. Ogólnie rozdział mi się podoba, ponieważ wyszedł taki przyzwoity. Jak wam się podobała zemsta Blanki? I jak myślicie o czym musi Monika porozmawiać z Zayn'em? Czekam na wasze odpowiedzi w komentarzu.
Kocham was...
Bay...<33333

wtorek, 16 października 2012

One moment: rozdział 9

-Zayn-
Wróciłem do domu. Wyłączyłem silnik samochodu i zacząłem wspominać dzisiejszy dzień, a raczej dzisiejszy wieczór. Kiedy tylko zamknąłem oczy widziałem Bri w tej pięknej sukni i z uśmiechem na twarzy. To spowodowało, że mimowolnie zacząłem się uśmiechać do siebie. Wysiadłem z auta i powędrowałem do domu. Wszedłem do środka i rozebrałem się z kurtki. W ciemnościach zauważyłem sylwetki dwóch osób. Zaświeciłem światło i zobaczyłem Harry'ego całującego się z dziewczyną, ale to nie była Justine. Kiedy tylko mnie zobaczyli, pożegnali się ze sobą. Hazza miał na twarzy ogromnego banana, natomiast ja miałem buzię otwartą tak szeroko, że zaraz by mi do niej mucha wpadła.
-Cześć stary. Jak tam bal?- Spytał Loczek, a ja w ogóle go nie słuchałem, byłem zajęty tym co właśnie zobaczyłem.
-Co?- Powiedziałem, kiedy tylko się ocknąłem.
-Pytałem się jak bal?
-Dobrze. Możesz mi powiedzieć, co to za dziewczyna?
-Nie wiem. Nie pamiętam.
-Aha.- Trochę mnie zamurowało to co właśnie usłyszałem.- Co ty wyprawiasz?
-Ale o co ci chodzi? Jestem dorosły i mogę spotykać się z kim chcę.
-Sypiasz z kim popadnie. To jak niby jest między tobą a Justine?
-Mnie i Jus łączy to samo, co mnie i tą dziewczynę, która właśnie wyszła.- Powiedział to z taką obojętnością, że bym go zaraz udusił.-Wiesz co Malik idź się prześpij i nie zawracaj mi dupy, dobra?
Nie odpowiedziałem. Byłem w tej chwili wściekły na Harry'ego. Chciałem, aby jak najszybciej znikł mi z oczu, więc zrobiłem jak mi powiedział. Poszedłem do swojego pokoju , rzuciłem się na łóżko i zasnąłem. Za kilka dni wyjeżdżamy na jakiś koncert i pewnie od dzisiaj aż do naszego powrotu nie będę widział Bri. Muszę się z tym pogodzić.
***
Minęły dwa tygodnie od czasu kiedy ostatni raz widziałem Bri. Od tamtego czasu też wiele się zmieniło w naszym domu. Harry rozstał się z Justine, sprawiając jej przy tym ból, przez co Blanka tylko czeka aż będzie mogła się na nim zemścić. Obiecałem, że jej pomogę. W ogóle ona i Liam znowu się kłócą. Również Olivia z Louis'em ostatnio się pokłócili, a o co? O to że Louis kocha bardziej marchewki niż ją. Tak tylko mówią, ale pewnie poszło o coś innego. Dowiedziałem się że Bri wróciła do swojego byłego. Czyli w naszym domu same smutne twarze. No może oprócz Nialla, któremu uśmiech nie schodzi od rana do nocy. Zaczynam się zastanawiać co, a raczej kto sprawił, że on znów jest taki radosny. Tak sobie myślałem nad tym wszystkim i wtedy poczułem niesamowity smród.
-Niall człowieku co ty jadłeś?- Mówiłem zasłaniając sobie nos.
-Żelki.- Uśmiechnął się do mnie blondas, a ja strzeliłem minę WTF.- Nie słuchałeś mnie, jak do ciebie mówię, więc musiałem jakoś zareagować.- Wytłumaczył się po chwili.
-No dobrze. To co do mnie mówiłeś?
-Zayn ja się chyba zakochałem.-Zamurowało mnie.
-W kim, kiedy, gdzie, jak, co?
-W tej dziewczynie, no wiesz... Tej na którą wpadłem przed tym ośrodkiem, w którym mamy pomagać przez jeden dzień i pracować z dziećmi. W dzień naszego powrotu z koncertu.
-Ale jak to się w niej zakochałeś? Przecież widziałeś ją tylko raz.
-Mimo to ja ją kocham.
-Vanessa (nowa bohaterka)-
Leżałam sobie na łóżku i myślałam o tym idiocie, który się tak szczerzył. Nie wiem co on miał takiego w sobie, ale nie mogłam o nim zapomnieć, mimo że go nie lubiłam, myślałam o nim cały czas bez przerwy. Ale może opowiem wam jak się w ogóle tutaj znalazłam. Wiecie jak to jest, kiedy wszystko nam się układa, a chwilę później dwa słowa rujnują całe te nasze szczęście, które było w nas? Te dwa słowa sprawiły, że cała radość jaką posiadałam, ulotniła się ze mnie, z czasem ich wypowiedzenia. I nie mówię tutaj w cale o rozstaniu ze swoim ukochanym i słowach "zostańmy przyjaciółmi". O nie nie. Mówię o zupełnie innych słowach a mianowicie o:
-Masz raka.-Powiedział bez owijania w bawełnę mój lekarz.
-Że co?!-Byłam trochę zdziwiona.- Ale jak to...
-Na szczęście to nic poważnego.
-Pan sobie żartuje, prawda?!- Spytałam z ironią.- Od kiedy rak to nic poważnego?! Może mi to pan wytłumaczyć!
-Źle mnie pani zrozumiała. Chodzi mi o to, że można go wyleczyć i będzie pani zdrowa. Tylko to wymaga wyjazdu za granicę i pieniędzy.
-A jakże inaczej! Bez pieniędzy nic się teraz nie załatwi!
-Będzie musiała pani wyjechać do Londynu...
I tak właśnie znalazłam się w Londynie. Banalnie, nieprawdaż? Żeby było ciekawiej dodam tylko tyle, że na lotnisku spotkałam te gwiazdki, za którymi szaleją wszystkie dziewczyny. Ciekawe, co nie? Nie będę się na ich temat zbytnio rozgadywać. W skrócie powiem wam tyle: pięciu imbecyli z wielkim ego, którzy myślą, że są pępkiem świata. To tyle o tym sławnym wśród nastolatek... Zaraz zaraz, przecież też jestem nastolatką, a jakoś mi nie odbija na widok One Diection.(do czasu...) Tak nazywają się ci idioci. Oczywiście przepraszam jeśli kogoś tym obraziłam czy coś. Może zostawmy ich już w spokoju i przejdźmy dalej. Klinika, w której miałam być leczona, niczym nie przypominała tych z Polski. Może dlatego że mają nowszy sprzęt. Lekarze jeszcze raz przejrzeli moje wyniki badań, po czym stwierdzili:
-Ma pani szczęście, że tak szybko to wykryto. Za kilka tygodni mogłoby być gorzej i już nie miałaby pani szans na wyzdrowienie.
"Bardzo dziękuje za takie pocieszenie, od razu czuje się lepiej". Błagam was, czy ten koleś siebie słyszy? Uwaga! Jeśli chcesz wpaść w większego doła niż dotychczas idź do lekarza, on na pewno jakoś temu zaradzi.
-Czyli że wyzdrowieje?- Jakaż ja jestem miła, ale to tylko dlatego że ten lekarz jest taki seksi.
-Oczywiście. Przez pewien czas będzie dostawać pani chemię- chemia to jest pomiędzy mami skarbie- ale jeśli to nie pomoże to...
-Mówił pan, że wyzdrowieje a nagle w tym wszystkim pojawia się jakieś "ale"?!- Nie wytrzymałam, a obiecałam sobie, że będę miła. Ale jak tu być miłym dla takich ludzi, przecież to jest jakiś idiota.
-Spokojnie. Po prostu jeśli chemia nie pomoże, to- a ten dalej swoje- będziemy musieli zrobić przeszczep.
-No to mnie pan uspokoił.- Czujecie ten sarkazm.
Ja się wam pytam, skąd biorą takich ludzi?! Po godzinnej "rozmowie" z "lekarzem" wyszłam wreszcie z tego budynku, do którego muszę chodzić regularnie. Wy jeszcze nie wiecie gdzie się zatrzymałam. Tutaj kolejna ciekawostka, zupełnie jak z jakiegoś filmu czy książki. Mieszkam u mojej kochaniutkiej cioci. Aż mi się rzygać chcę, kiedy pomyśle sobie, że będę musiała znosić jej uroczą córunie i jej ciągłe gadanie o wspomnianym wcześniej przeze mnie zespole. Ona mówi o nich jakby zjadła encyklopedie, a ja słyszę jedynie tyle: bla bla bla bla bla... Będąc jeszcze przed kliniką wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam po mojego tymczasowego opiekuna. Tak pro po trzeba by było poinformować mamusie, że doleciałam cała i zdrowa. Z resztą jeszcze zdążę to zrobić. Mam taką nadzieje. Rozmawiałam z ciocią przez telefon, kiedy wpadłam na jakiegoś przechodnia. No pięknie, jeszcze tego brakowało. Czy oni są wszędzie?
-Przepraszam, nie zauważyłam cię.- Ledwo te słowa przeszły mi przez gardło.
-Nic nie szkodzi.- Wyszczerzył te swoje kły jak koń i zadowolony. Człowieku czy ty myślisz, że zrobisz minę jak koń Rafał i już jesteś piękny? Niestety muszę cię rozczarować.-Jestem Niall.
-Tak wiem.- Bosz mówią o tobie i o tych tutaj na każdym kroku, więc trudno nie wiedzieć kim jesteś. Hallo!
-No jasne. A ty jak masz na imię?
Kiedy ten niebieskooki blondynek... zaraz rzygnę. Ale o co chodzi? O to że całą sytuacje uratowała ciocia. Pierwszy raz cieszyłam się z jej przybycia.
-Chętnie bym jeszcze z tobą porozmawiała, ale ciocia już po mnie przyjechała i muszę iść.-Ale ze mnie genius.
Pobiegłam szybko do samochodu cioci.
-Witaj skarbie. Jak ci minął lot?- To pierwsze słowa, które usłyszałam od siostry mamy.
Obiecałam że będę grzeczna i miła (dla wybranych), więc obraźliwe komentarze zachowałam dla siebie.
-Dobrze, ale jestem trochę zmęczona. Możemy już jechać?
I to by było na tyle. Teraz przez tego blondyna, o tych pięknych niebieskich tęczówkach nie mogę spać. Może to się zmieni...
 __________________________________________________
Hej! Melduje że rozdział 9 już jest. Taki długaśny wyszedł, ale to dlatego że złączyłam dwa rozdziały w jeden. (Bo to oczami Vanessy miało być na innym blogu, ale w końcu i tak usunęłam tamtego bloga.) Nie spodziewajcie się, że kolejny rozdział będzie równie długi. Ogólnie rozdział mi się podoba, a zwłaszcza ten seksi lekarz.:D
A jak wam się podoba ten rozdział? Czekam na wasze opinie.
Kocham was...
Bay...<33333

niedziela, 14 października 2012

One moment: rozdział 8

Nie wiedziałam co się dzieje? O co im chodzi? Myślałam sobie-"Pewnie zaraz wybuchną śmiechem.", ale nie. Oni stali jak wryci i patrzyli się we mnie oraz Zayn'a jak w obrazek, do tego ich szczęki sięgały ziemi, a muzyka ucichła. Rozejrzałam się po całej sali, patrząc po kolei na każdą z osób, a następnie na Malika, który tylko się uśmiechnął do mnie i złapał za rękę, po czym pociągnął za sobą w stronę jakiegoś stolika. Moi "znajomi" odprowadzali nas wzrokiem, ale nie zwracałam już na nich uwagi. Kiedy usiedliśmy przy stoliku znów zaczęła grać muzyka, a obecne w pomieszczeniu osoby zaczęły tańczyć. Co jakiś czas spoglądali w naszą stronę i coś szeptali sobie na ucho. Starałam się nie zwracać na nich uwagi i skupić się tylko na Zayn'ie, ale jakoś mi się nie udawało. 
-Ej czemu jesteś taka nerwowa?- Spytał po jakimś czasie Malik.
-Sama nie wiem. Po prostu czuje na sobie ich wzrok i przez to czuje się tak dziwnie.
-Hmm... Chodź!- Zayn wyciągnął w moją stronę rękę, a ja niepewnie za nią chwyciłam.
Chwilę później byliśmy już na parkiecie. Muszę przyznać, że Malik to świetny tancerz. Tańczyliśmy i tańczyliśmy. Zdążyłam już zapomnieć o otaczających nas spojrzeniach. Pierwszy raz byłam spokojna o to, że nikt mnie nie wyśmieje. Pierwszy raz od długiego czasu byłam szczęśliwa. 
-Dziękuje.- Powiedziałam do chłopaka i położyłam mu głowę na ramieniu.
-Nie masz mi za co dziękować.
-Mam. Dzięki tobie nie jestem dzisiaj wyśmiewana i mogę być szczęśliwa.- Spojrzałam w jego oczy i lekko podniosłam do góry kąciki moich ust.
-W takim razie, nie ma za co.- Na jego twarzy pojawił się wielki rogal.- Chodź muszę ci coś pokazać.
Złapał mnie za rękę i pociągnął na korytarz. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale nie chciałam o nic pytać. Postanowiłam mu zaufać. Zayn rozejrzał się i stanął.
-Mam coś dla ciebie.- Powiedział i wręczył mi jakieś pudełeczko. Otworzyłam je i zobaczyłam cudowny naszyjnik.
-Ale...Zayn...Nie mogę tego przyjąć.-Powiedziałam zamykając opakowanie i wręczając je z powrotem mulatowi.
-Nie przyjmuje odmowy.- Wziął ode mnie pudełko, otworzył je i wyjął z niego naszyjnik.- Odwróć się.
Zrobiłam tak jak powiedział. Zamknęłam oczy i myślami uciekłam daleko od rzeczywistości. Kiedy otworzyłam oczy on stał już przede mną i jak zawsze się uśmiechał. Poczułam, że coś znajduje się na mojej szyi. 
-Naprawdę nie musiałeś tego mi dawać.
-Musiałem. 
-Nie musiałeś.
-Chyba ja wiem lepiej.-Uśmiechnął się jeszcze bardziej i tak zabawnie poruszał brwiami. 
-No dobrze w takim razie dziękuje.-Cmoknęłam go w policzek, a on się zarumienił.- Muszę iść do ubikacji, a ty wracaj na salę.
-Dobrze, ale wracaj szybko.
-Jasne, jeśli nie wrócę za dziesięć minut dzwoń na policje.- Zaśmiałam się i udałam się do toalety.
Załatwiłam w niej swoje potrzeby fizjologiczne, podmalowałam rzęsy, przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i wyszłam z ubikacji. Otwierając drzwi uderzyłam przechodzącego tamtędy chłopaka, przez co on wylądował na ziemi.
-Bardzo przepra... To ty? Co tutaj robisz?
-Bri? Nie poznałem cię.- Powiedział podnoszący się z ziemi Max.- Jak ty pięknie wyglądasz.
-Nadal nie odpowiedziałeś mi na pytanie!
- Przyjechałem, aby cię przeprosić. Bri ja nadal cię kocham. Przepraszam cię za to, co ci zrobiłem. Byłem dupkiem, ale się zmieniłem. Kocham cię i zawsze kochałem i będę kochać. Bri proszę wybacz mi.
Nie wiedziałam co teraz mam zrobić. Mimo tego, że mnie zranił ja też go kochałam. Jednak nic mu nie odpowiedziałam. Odwróciłam się do niego plecami. Poczułam jak pojedyncza łza spływa po moim policzku.
-Nie musisz odpowiadać. Jeśli nadal mnie kochasz, to o północy przyjdź tam gdzie się ze sobą żegnaliśmy.- Wyszeptał mi do ucha i odszedł.
Jeszcze przez chwilę stałam w bezruchu, ale w końcu się ocknęłam i otarłam łzy, po czym ruszyłam w stronę sali balowej. Usiadłam przy stoliku i uśmiechnęłam się do lekko zdenerwowanego Zayn'a.
-Wszystko w porządku?-Spytał po pewnym czasie.
-Tak, ale może lepiej już wracajmy do domu.-Zrobiłam minę a'la kot ze Shreka.
-No dobrze.
Chwyciłam Malika za rękę i wyszliśmy z pomieszczenia, udając się w stronę jego samochodu. Kilka minut później byliśmy już pod moim domem. Wysiadłam z samochodu  i podbiegłam do drzwi. Pomachałam chłopakowi na pożegnanie i tylko czekałam aż odjedzie. Kiedy pojechał już spad mojego domu, szybko pobiegłam do garażu. Chwyciłam za jeden z kluczyków wiszących na ścianie i odpaliłam samochód. Wiem, że nie powinnam tego robić, ale ja naprawdę go kocham. Nacisnęłam na gaz i pojechałam w miejsce, które przysporzyło mi tyle bólu. Kilka minut później byłam już na miejscu. Nigdzie nie widziałam jego samochodu."Pewnie jeszcze go nie ma"-pomyślałam. Weszłam w głąb lasu i dopiero kiedy zorientowałam się, że znajduję się daleko od drogi, zatrzymałam się. Wokół mnie panował mrok, a obłoczki pary wydobywały się z moich ust. Oparłam się plecami o drzewo i zamknęłam oczy. Nie obchodziło mnie to, że jest zimno, a ja znajduję się w głębi tego lasu. To właśnie tu widziałam GO ostatni raz, tutaj ostatni raz mogłam poczuć JEGO wargi, które całowały mnie na pożegnanie, a jego ręce błądziły po moim ciele, nasze przyspieszone oddechy splatały się w jedność. Chcę z nim pobyć te kilka chwil, znów poczuć to wszystko, co czułam wtedy,  przed jego zniknięciem. Jestem świadoma tego, że mogę żałować mojej decyzji, że zapłacę za to kolejnymi litrami łez oraz godzinami cierpienia. Ale ja... Kocham, po prostu nadal go kocham....
_______________________________________________________________
Hej! Rozdział 8 jest. Nawet taki długi mi wyszedł. Teraz kilka słów dla moich kochanych czytelników.
Po pierwsze. Dziękuje anonimowemu czytelnikowi za podsunięcie mi pomysłu na ten rozdział, żeby na tym balu pojawił się były Bri. 
Po drugie. Dziękuje za ustawienie mnie do pionu przez malinowa mambaa. Wiem, że wam się podobają moje wypociny i uważacie, że dobrze pisze, ale po prostu ja uważam że jest wiele lepiej piszących ode mnie osób. Ale mimo to postaram się doceniać to co napisze.
Po trzecie. Dziękuje wam za komentowanie, obserwowanie i odwiedzanie mojego bloga. Nie sądziłam że będzie was aż tylu. 
I po czwarte. Mam pytanie. Czy chcielibyście, aby w tej historii pojawiła się jeszcze jedna bohaterka, która zmieniła by trochę życie smutnego Niall'a? Bo nawet już mam pomysł jak by to wyglądało, więc odpowiedzi poproszę w komentarzach.
Kocham was...
Bay...<33333

piątek, 12 października 2012

One moment: rozdział 7

-Bri-
Spałam sobie smacznie w moim cieplutkim łóżeczku, kiedy ktoś rozsunął zasłony w oknie.
-Wstawaj śpiochu. Dziś wielki dzień i musisz się przygotować.- Powiedziała jednym tchem Julie.
-Jaki wielki dzień? To tylko bal.
-Nie ważne. Wstawaj, bo musimy jechać na przymiarkę, do fryzjera...- Zaczęła wyliczać przez jakie będę musiała przejść zabiegi a ja słyszałam tylko bla bal bal...
Mimo że nie chciałam opuszczać mojego małego skrawka "nieba", to żeby już nie denerwować żony taty wstałam z łóżka i powlekłam się do łazienki. Wykonałam swoje poranne czynności i gotowa do wyjścia, zeszłam na dół. Z kuchni wzięłam jedno jabłko na przekąskę i wyszłam z domu. Wraz z Julie i Rose pojechaliśmy odebrać mój strój, a później do fryzjera i manikiurzystki. Cokolwiek ze mną zrobią to i tak ludzie będą się ze mnie śmiać. W salonie piękności spędziłam kilka godzin, więc w domu byłyśmy około godziny piątej. Mam teraz godzinę czasu dla siebie, a później muszę się przebrać i umalować na ten bal. Nie chcę tam iść, ale przynajmniej będę na nim z Zayn'em. Zastanawiam się czy dobrze zrobiłam zgadzając się na jego propozycje. W końcu on jest gwiazdą, a nie chcę żeby pomyśleli, że chcę go wykorzystać. Byłam tak zajęta myśleniem co sobie pomyślą, że nie zauważyłam kiedy na zegarku wybiła godzina siódma. Ocknęłam się z transu i pobiegłam po sukienkę. Ubrałam się w nią i założyłam wszystkie dane mi dodatki. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam się zastanawiać, kim jest ta dziewczyna stojąca naprzeciw mnie? Uśmiechnęłam się do mojego odbicia i wyszłam z pokoju. Zaczęłam kierować się w stronę schodów. Usłyszałam, że Zayn już jest i przywitał się z tatą oraz z Julie. Stanęłam na schodach i chwilę im się przyglądałam. Kiedy mnie zobaczyli, byli bardzo zdziwieni, a żona taty uśmiechała się od ucha do ucha. Przy ostatnim schodku zachwiałam się i straciłam równowagę. Już czułam, że zaraz upadnę na ziemię i będzie koniec mojego wyjścia, ale wtedy ni stąd ni zowąd pojawił się Malik. Wziął mnie na ręce i przez chwilę wpatrywał się w moje oczy, a ja w jego. Oboje byliśmy tak jakbyśmy zapomnieli o otaczającej nas rzeczywistości.
-Wspaniały refleks chłopcze.-Odezwał się mój tata.
Zayn postawił mnie na ziemi i przywitał się ze mną.
-Ślicznie wyglądasz. W pierwszej chwili cię nie poznałem.- Uśmiechnął się do mnie.- Mam coś dla ciebie.- Powiedział i wręczył mi śliczny bukiecik.
-Nie musiałeś.
-Wiem, ale chciałem. To jak idziemy?-Podał mi rękę.
Kiwnęłam głową na zgodę i chwyciłam dłoń mulata. Dałam rodzicom buziaka w policzek i wyszłam z chłopakiem z domu. Przed domem zauważyłam samochód Zayn'a. Wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy na bal. Kilka minut później byliśmy już przed budynkiem szkoły. Zaparkowaliśmy samochód i udaliśmy się do środka. W połowie drogi na salę balową zatrzymałam się i nie mogłam zrobić ani jednego kroku.
-Coś się stało?- Spytał Malik.
-Nie. Wszystko jest w prządku.- Uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam jego dłoń, po czym pociągnęłam go za sobą.
Weszliśmy na salę, a oczy wszystkich obecnych tam osób zwróciły się w naszą stronę...
______________________________________________________________
Hej! Mamy już rozdział 7. Jak wam się podoba? Mi tak średnio. Muszę znów zacząć oglądać telenowele, ale jakoś ostatnio nie mam na nic czasu. Dziękuję wam za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem i opinię pozostawiam wam.
Bay...<33333

wtorek, 9 października 2012

One moment: rozdział 6

Podbiegłam do niego bliżej, aby sprawdzić czy nic mu się nie stało. Złapałam go za ramię i wtedy się obudził.
-Zayn-
Poczułem czyjś dotyk na moim ramieniu. Otworzyłem oczy i zobaczyłem uśmiechniętą twarz Bri. 
-Coś się stało?- W jej głosie usłyszałem taką troskę. Już dawno nikt tak do mnie nie mówił. Brakowało mi tego.
-Musiałem pomyśleć i zasnąłem.
Bri przysiadła się do mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Rozmawialiśmy ze sobą tak jakbyśmy znali się od dawna, a przecież znam ją zaledwie kilka dni. Ona ma taki piękny uśmiech. Szkoda że tak rzadko się śmieje. Zauważyłem, że zaczęła trząść się z zimna, więc kryłem ją ramieniem.
-Co ty robisz?- Spytała z lekkim zdziwieniem.
-Chcę cię ogrzać, przecież widzę że jest ci zimno. Ślepy nie jestem. Może pójdziemy do mnie i zrobię ci coś ciepłego do picia. Wtedy na pewno zrobi ci się ciepło.
Rozejrzała się po parku, jakby kogoś szukała i pokiwała głową na zgodę. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem za sobą. Kilka minut później byliśmy już na miejscu. W domu panowała cisza, więc byłem przekonany, że wszyscy znowu gdzieś poszli, ale kiedy wszedłem do kuchni, to aż się przeżegnałem.
-Czy wyście zgłupieli do reszty?!
 Wzrok moich przyjaciół spoczął na mojej skromnej osobie, a następnie przeniósł się w stronę Bri. Mina chłopaków, kiedy ją zobaczyli, bezcenna.
-Co wy tutaj zrobiliście?- "Grzecznie" spytałem, a za sobą usłyszałem cichy chichot dziewczyny.
-Niall zgłodniał, a Louis zjadł mu ostatnią paczkę żelków i...
-I postanowił zrobić sobie kanapkę z Pasiastego.- Dokończyłem za Hazzę.
-No widzisz jakoś udało ci się rozwiązać tą zagadkę.- Harry potargał moje włosy i uśmiechnął się do mnie.
Bri już nie wytrzymała i wybuchła niepohamowanym śmiechem. Chłopacy zrobili minę WTF, a ja przyłączyłem się do dziewczyny i nie mogłem opanować śmiechu. 
-Przepraszam, ale to takie zabawne.- Mówiła dalej się śmiejąc.- Zaraz się popłaczę ze śmiechu...
Po jakich dziesięciu minutach śmiechu w końcu się uspokoiliśmy, a chłopcy prawie skończyli sprzątać kuchnię. Niall postanowił nie zjadać Louis'a, bo jak stwierdził "Lou jest niestrawny i by mnie bolał brzuch.", więc Pasiasty poszedł wziąć szybki prysznic. Kiedy już wszyscy zrobili, co mieli zrobić poszliśmy do salonu.
-Ty nas jeszcze nie znasz?-Zaczął Harry, którego od pewnego czasu mam ochotę zastrzelić. Ooo... niech tylko nadarzy mi się okazja, to Styles padnie trupem.
-No tak.- Bri uśmiechnęła się do nich.
-Mnie już widziałaś wcześniej, ale ci się nie przedstawiłem. Jestem Louis, to Niall, ten tam to Liam, a ten uroczy loczuś to Harry. Zayn'a już znasz.
-Miło mi was poznać. Ja jestem Gabrielle, ale wolę jak mówią do mnie Bri.
-Śliczne imię.- Hazza poruszał brwiami w taki jakiś dziwaczny sposób, że już miałem wstać i go udusić.
Atmosfera trochę się rozluźniła, a chłopcy od razu polubili Bri. Harry i Louis postanowili zrobić jej małe przesłuchanie, bo jak powiedzieli przeprowadzają jakąś ankietę, więc zadawali jej pytania związane z życiem towarzyskim. Zrobiło mi się ich wstyd, ale Gabi była naprawdę cierpliwa. Liam cały czas śmiał się do telefonu i stukał w klawisze. Pewnie pisze z Blanką, nie wnikam. Natomiast Niall siedział wpatrzony w wyświetlacz telefonu z taką smutną miną. Będzie trzeba coś z nim zrobić. Nie lubię kiedy on chodzi taki przybity. Wtedy nikt się nie śmieje, bo to właśnie on zaraża nas swoim śmiechem.
-Tak bardzo zabawne. Przepraszam muszę odebrać.- Oznajmiła dziewczyna po kolejnym pytaniu Louisa.
-Co jest takiego zabawnego?- Spytałem kiedy wyrwałem się z zawiłych korytarzy moich myśli.
-Nie ważne. Nie musisz wiedzieć.- Powiedział mi Louis, a skoro tak mówi to znaczy, że nic się nie dowiem.
-Przepraszam was ale dzwoniła żona mojego taty i kazała mi wracać do domu.
-To może ja cię odprowadzę.- Jaki ja jestem głupi. Zamiast prosić ją żeby została, to ja mówię jej, że ją odprowadzę. No ale słowo się rzekło i nic już nie zmienię.
-Dobrze. Cześć chłopaki, może jeszcze kiedyś się zobaczymy.- Pomachała głową wystającym zza drzwi salonu i wyszliśmy z domu.
Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Kiedy byliśmy już  na miejscu, stanęliśmy na przeciwko siebie i tak wpatrywałem się w jej piękne oczy. Nagle drzwi się otworzyły.
-No jesteś wreszcie. Mam dla ciebie sukienkę na bal.- Powiedziała z uśmiechem na ustach jakaś kobieta.-O to twój chłopak?
Zamurowało nas, no może tylko mnie. Bri spojrzała na mnie i zaczęła się tłumaczyć.
-No dobrze. Skoro już tu jesteś to powiesz mi co sądzisz o sukience dla Bri.-Złapała mnie za rękę i wciągnęła do środka.-I jak?-Spytała mnie pokazując jakąś sukienkę, na bal o którym ciągle mówiła.
-Jest śliczna. Zupełnie jak...- urwałem. Nie mogłem tego powiedzieć. 
-Bri z kim idziesz na bal?-Spytała jakaś brunetka, która właśnie wyszła z kuchni. 
-Jeszcze nie wiem. Nikt nie chcę ze mną iść.
-Ja mogę iść z tobą na ten bal.-To chyba pierwsze dobre posunięcie , jakie do tej pory zrobiłem. 
Spojrzałem na nią, a następnie na towarzyszące nam osoby. Czekałem na jakąkolwiek odpowiedź z jej strony...
______________________________________________________________
Hej kochani. Kolejny rozdział, to już 6. Dość długi mi wyszedł. Jak myślicie jaka będzie odpowiedź Bri? Dziękuje za wszystkie komentarze. I jak zwykle opinię pozostawiam wam.
Bay...<33333

sobota, 6 października 2012

One moment: rozdział 5

Kiedy tylko to usłyszałem, pobiegłem z powrotem do salonu. Zauważyłem, że wszyscy są zdziwieni, a ich szczęki sięgają ziemi. Nie mogłem uwierzyć w słowa Niall'a. Jak to jest możliwe?
-Rozstałeś się z Moniką? Kiedy?- Zapytał Liam, tym samym przerwał panującą dotychczas ciszę.
-Wczoraj.- Zauważyłem, że blondas posmutniał.
-Dlaczego? Przecież byliście razem tacy szczęśliwi.
-Ona wyjeżdża i już tutaj nie wróci.
Jedna łza spłynęła po policzku Niall'a. Można było wywnioskować, że nie chciał się z nią rozstawać, ale zrobił to z konieczności. W pewnej chwili olśniło mnie. Teraz już wiem, dlaczego akurat teraz prosiła mnie, abym jej wybaczył. Jestem największym idiotom na świecie.
-A kiedy wyjeżdża?-Spytałem.
-Dzisiaj.
To słowo całkowicie załamało mi grunt pod nogami. Przeprosiłem chłopaków i wybiegłem z domu. Udałem się w stronę domu Moniki. Muszę jej powiedzieć, że wybaczam jej to co się stało. Teraz jestem już gotów to zrobić. Nie chcę, żeby przeze mnie miała jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Dobiegłem na miejsce, ale nikogo nie było w domu. Od sąsiadów dowiedziałem się, że wszyscy zapakowali swoje walizki do samochodu i prawdopodobnie pojechali na lotnisko. Muszę się tam dostać jak najszybciej. Złapałem pierwszą przejeżdżającą tam tędy taksówkę i pojechałem na miejsce wskazane przez panią, z którą rozmawiałem. Kiedy dojechałem na lotnisko, czym prędzej wysiadłem z pojazdu i pobiegłem prosto przed siebie. W tłumie ludzi udało mi się odnaleźć Mone. Zacząłem krzyczeć, żeby poczekała i przemieszczać się w jej stronę. W końcu mi się udało. Stałem twarzą w twarz z dziewczyn, którą kiedyś kochałem, a prawdę mówiąc to wydawało mi się, że ją kocham.
-Co tutaj robisz? Przecież nie chcesz mnie widzieć.- Miała łzy w oczach.
-Wcale tego nie powiedziałem. Przyjechałem tutaj, aby powiedzieć, że ci wybaczam. Zrozumiałem, że ja też jestem winny temu co się stało. Oboje wtedy popełniliśmy błąd i musimy za to zapłacić. Wybaczam ci wszystko. A czy ty mi wybaczysz?
-Też pytanie. Jasne, że tak.- Rozpłakała się i rzuciła się mi w ramiona.
Staliśmy tak przez dłuższy czas, dopóki jakiś głos oznajmił, że wzywa pasażerów jej lotu na odprawę. Pożegnałem się z nią i patrzyłem jak odchodzi. Ze łzami w oczach wróciłem do taksówki. Poprosiłem kierowcę, żeby zawiózł mnie do parku. Muszę przez chwilę pobyć sam, a w domu raczej mi się to nie uda. Na miejscu zapłaciłem facetowi za usługę i ruszyłem przed siebie...
-Bri-
Po woli zbliżał się wieczór. Jakie szczęście że jutro nie idę do szkoły. Przynajmniej przez weekend nikt nie będzie się ze mnie śmiał. Niedługo odbędzie się bal i tylko modlę się, aby moi rodzice się o nim nie dowiedzieli. Po prostu nie chcę na niego iść. Po pierwsze nie mam z kim, a po drugie wszyscy będą się ze mnie śmiać. Nawet jakbym miała partnera, to by się ze mnie śmiali, więc po co tam pójdę. Zeszłam na dół i przywitałam się z tatą i jego żoną, Nie wiem dlaczego, ale nie potrafię mówić do niej "mamo", to jest dla mnie trudne tym bardziej, że moja matka nie żyje od siedemnastu lat. Porozmawiałam trochę z nimi i Rose. Ona chyba zapomniała, że nie chcę iść na tą głupią  imprezę i powiedziała o tym rodzicom. W tam tym momencie miałam ochotę ją udusić, ale jakoś się opanowałam. Tak jak myślałam kazali mi iść na bal, żeby jak to oni powiedzieli "trochę się rozerwać". Julie, żona taty, obiecała zaprojektować dla mnie piękną sukienkę, specjalnie na ten dzień. No dobra, to problem ubioru mamy z głowy, ale z kim ja niby pójdę na ten bal? Przecież nie mogę iść sama, bo będą się śmiać jeszcze bardziej. Zrobiło się późno, więc poszłam do swojego pokoju i nawet nie wiem kiedy usnęłam. Następnego dnia obudziła mnie moja kochana przyjaciółka, która nie wie co to znaczy weekend i staje bladym świtem. Oznajmiła mi, że idziemy pobiegać. Niechętnie zwlekłam się z łóżka i ubrałam na siebie pierwsze lepsze dresy, po czym zeszłam na dół. Tak czekała już na mnie Rose. Ubrałyśmy buty i wyszłyśmy z domu. Ruszyłyśmy w stronę parku, po którym zawsze biegałyśmy. Z daleka zauważyłam śpiącego Zayn'a. Ale ja mam szczęście. Cały czas na niego wpadam. Czy ten los musi być taki okrutny? Podbiegłam do niego bliżej, aby...
___________________________________________________________________
Hej! Mamy rozdział 5. Jak obiecałam jest dłuższy, ale nie do końca mi się udał. Muszę się nauczyć pisać, bo ostatnio mi to nie wychodzi. Opinię na temat rozdziału pozostawiam wam i dziękuje za komentarze pod ostatnim rozdziałem.
Bay...<33333

czwartek, 4 października 2012

One moment: rozdział 4

-Monika przykro mi, ale po tym wszystkim nie potrafię ci wybaczyć. 
-Ale Zayn ja się zmieniłam. Uwierz mi.
 Płakała coraz bardziej. Zrobiło mi się jej nawet przykro, ale nie mogę zapomnieć o tym, co ona mi zrobiła.
-Wierze ci, ale mimo to nie mogę ci wybaczyć. To jest dla mnie zbyt trudne.
-Zayn proszę cię.
-Przykro mi.
Po tych słowach rozpłakała się na dobre i wybiegła z domu. Z powrotem usiadłem na fotelu i włączyłem telewizor. Patrzałem na wyświetlane obrazy i zasnąłem. We śnie wracałem do wydarzeń z dzisiejszego dnia. W pewnym momencie ktoś przerwał mi mój sen.
-Niall ty idioto chcesz mi żebra połamać.
Zepchnąłem z siebie blondasa na podłogę i się przeciągnąłem.
-Gdzie byłeś?- Zapytał ni stąd ni zowąd Louis.
-Mogę wam zadać to samo pytanie.- Popatrzałem na nich pytająco i zacząłem ciągnąć dalej.- Ostatnio mam wrażenie, że mnie unikacie.
-Wydaje ci się. A skoro chcesz wiedzieć gdzie byliśmy, to poszliśmy z dziewczynami do kina.
-Ach tak.
-A ty gdzie byłeś?
-Na spacerze z Cis'em i spotkałem tą dziewczynę, która go znalazła.- Kiedy to powiedziałem na mojej twarzy pojawił się wielki rogal.
-Tą śliczną blondynkę?
Kiedy Louis zadał mi to pytanie wszyscy zrobili minę WTF i czekali na jakieś wyjaśnienia. No ale nie dziwię się im. Oni o niej nie wiedzą.
-Tak tą. Ona ma na imię Bri.- Z każdym wspomnieniem o dziewczynie na mojej twarzy pojawiał się coraz większy uśmiech. Co się ze mną dzieje? Czyżbym się zakochał? Ale tak szybko. Nigdy mi się to nie zdarzało. Szczególnie po tym co przeszedłem.
-Poczekajcie. O kim tak w ogóle mowa?- Spytał zdezorientowany Niall.
-Nie ważne. Idę do siebie.
Ruszyłem w stronę swojego pokoju i kiedy miałem już wchodzić na górę, zatrzymał mnie głośny głos blondasa. 
-Rozstałem się z Moniką...
____________________________________________________
Hej! Jest rozdział 4. Wiem wiem jest on krótki i w dodatku dużo dialogu, ale pisałam go na szybko. Co o nim sądzicie? Jaka będzie reakcja chłopaków. Czekam na wasze opinie i dziękuje za komentarze pod ostatnim rozdziałem. A kolejny rozdział pojawi się w sobotę i będzie dłuższy.:D
Bay...<33333

wtorek, 2 października 2012

One moment: rozdział 3 "Przeszłość"


Kolejny dzień, kolejne pasmo upokorzeń. Powinnam już sobie jakoś radzić, ale nie potrafię  nie po tym wszystkim. Nie jestem jakąś tam silną emocjonalnie osobą. Nie wiem jak te wszystkie gwiazdy znoszą obelgi, groźby i te resztę rzeczy. Naprawdę podziwiam ich za tą siłę. Obiecałam sobie, że już nigdy się nie zakocham, ale to stało się trudniejsze, kiedy spotkałam tego chłopaka. Nie mogę przestać o nim myśleć. Co się ze mną dzieje? Przecież ja go praktycznie nie znam. Jest dla mnie zupełnie obcą osobą. 
-Bri chodź szybko na dół, bo się spóźnisz do szkoły.- Usłyszałam z dołu głos mojej mamy.
Tak naprawdę to najchętniej pozostałabym w swoim pokoju. Niestety z moją rodzicielką się nie dyskutuje. Zwlekłam się z łóżka i szybko ubrałam się w pierwsze lepsze ciuszki, jakie znalazłam w pokoju, po czym zbiegłam do salonu, ucałowałam mamę w policzek, chwyciłam za plecak i wybiegłam z domu, żeby zdążyć do tej nieszczęsnej szkoły. Jak tylko pojawiłam się w jej pobliżu, usłyszałam śmiechy a moi "koledzy i koleżanki" wytykali mnie palcami. Na korytarzu wszyscy mnie popychali. Ja tak długo nie wytrzymam. Zapytacie mi się, dlaczego nie powiem o tym rodzicom? Po prostu nie chcę ich martwić. Moją dosyć swoich problemów w pracy i nie potrzebują jeszcze moich. Modliłam się aby lekcje minęły szybko i żebym mogła iść już do domu, gdzie będzie czekać na mnie moja kochana Rose, ale ja zawsze mam tego głupiego pecha, więc lekcje mijały powoli, a pasmo upokorzeń było dłuższe niż zwykle. W końcu nadszedł ten oczekiwany przeze mnie koniec lekcji. Wyszłam ze szkoły, a do mnie podeszła grupka dziewczyn i zaczęły mnie popychać między sobą, mówiąc przy tym jakieś obraźliwe rzeczy. Chwilę później przyłączyli się chłopacy z mojej klasy. Dziewczyny odsunęły się na bok, a jeden z moich "kolegów" złapał mnie za za szyję i zaczął podduszać. Nie mogłam złapać powietrza. Przed oczami zaczęło robić mi się ciemno. Lecz w pewnym momencie znów mogłam oddychać. Na kilka minut straciłam przytomność. Kiedy się ocknęłam nie było już nikogo z mojej szkoły, a nade mną zobaczyłam zaniepokojonego ciemnookiego chłopaka. 
-Nic ci nie jest?- Zapytał z taką troską w głosie.
-Dzięki tobie nie. Skąd się tu wziąłeś?
-Wyprowadzałem właśnie Cis'a na spacer, kiedy zobaczyłem, że tamten dupek ciebie poddusza. 
-Jeszcze raz ci dziękuje, ale mogłeś zostawić mnie w spokoju. Może gdybym umarła wreszcie miałabym spokój.-Powiedziałam ze smutkiem.
-O czym ty mówisz? Co się takiego stało?
-Nie chcę cię zanudzać swoimi sprawami.
-Ej ja tu martwię się o ciebie, więc masz mi powiedzieć, o co chodzi?
Nie dał za wygraną. Poszliśmy do pobliskiej kawiarni, zamówiliśmy sobie coś do picia i zaczęłam mu o wszystkim opowiadać.
-No więc wszystko się zaczęło po zdradzie mojego chłopaka. Na początku wszyscy się śmiali, że uciekł do innej bo nie mógł już mnie znieść. Później doszło to...-Urwałam nie wiedziałam jak mam mu to powiedzieć.-Przez długi czas myślałam, że... Byłam wychowywana zupełnie przez obce mi osoby, tylko dlatego że przyjaciółka mojej mamy oddała mnie po jej śmierci jakimś ludziom. Mieszkałam w Hiszpanii i o niczym nie wiedziałam. Przyjechałam tutaj rok temu na prośbę tej pani co mnie oddała. Poznałam swojego prawdziwego ojca i jego żonę. Od razu ich pokochałam, ale moi rówieśnicy wykorzystali tą historię przeciwko mi. Tym bardziej, że mój ojciec był w więzieniu, bo jego wspólnik wrobił go w coś czego on nie zrobił. To teraz już wszystko wiesz.- Powiedziałam kiedy skończyłam opowiadać mu swoją historię.
Chłopak patrzył na mnie ze zdziwienie i nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. Nie dziwie mu się. Sama byłam zdziwiona, kiedy dowiedziałam się o tym wszystkim.
-Miałaś ciekawe życie.-Uśmiechnął się do mnie, tym samym wywołując uśmiech na mojej twarzy.
-Zapomniałam jak masz na imię.-Zauważyłam w pewnym momencie.
-Zayn.
-No tak. Będę musiała sobie je zapamiętać.
Wypiliśmy do końca nasze napoje i wyszliśmy na dwór. Przez godzinę pospacerowaliśmy jeszcze po parku i rozmawialiśmy o naszym życiu. Nigdy nie myślałam, że będę mogła powiedzieć o wszystkim komuś innemu niż Rose. Jednak się myliłam. Doszliśmy do bramy mojego domu. Pożegnałam się z Zayn'em i jego pieskiem, po czym udałam się w kierunku drzwi...
-Zayn-
Nie sądziłem, że taka dziewczyna jak ona mogła przez tyle przejść. Ludzie są okrutni. Jak można tak krzywdzić innego człowieka? Doszedłem do domu i chciałem wejść do środka, ale drzwi były zamknięte. Wyciągnąłem klucz z kieszeni i otworzyłem dom. Znowu jestem sam. 
-Stary jesteśmy zdani na siebie.- Powiedziałem do Cis'a, ale on jak tylko weszliśmy do holu podreptał do kuchni. 
Udałem się do salonu. Usiadłem na jednym z foteli  i zamknąłem oczy. Myślałem o tej pięknej blondynce. Moje rozmyślania przerwała mi jednak Monika, która z stąd ni zowąd pojawiła się w naszym domu, lecz nie było z nią Niall'a. 
-Cześć.-Przywitała się ze mną.
-Cześć. Niall'a nie ma. 
-Tak wiem. Chciałam dotrzymać ci towarzystwa.- Powiedziała i usiadła tuż obok mnie.
-Nagle zrobiłaś się taka wielkoduszna?
-Jeszcze jesteś na mnie zły?
-A jak mam nie być na ciebie zły?! Zrobiłaś ze mnie idiotę. Przez ciebie porzuciłem dziewczynę, na której naprawdę mi zależało! Zniszczyłaś mi życie! To jak niby miałbym nie być na ciebie zły. Bawiłaś się mną jak jakąś zabawką! Może Niall ci wybaczył, ale nie ja! Nie jestem taki głupi jak on.
-Zayn ale ja nie chciałam, żeby to tak wyszło.- Mówiła ze łzami w oczach.- Proszę wybacz mi...
________________________________________________________
Hej kochani! Prezentuję wam rozdział trzeci. Mam wrażenie, a może nawet nie tyle wrażenie, ale ten rozdział jest dłuższy od pozostałych. Pierwszy raz udało mi się rozpisać. Jestem z siebie zadowolona. Ale ocenę rozdziału pozostawiam wam. Jak myślicie Zayn wybaczy Monice, to co zrobiła mu w przeszłości? Pozostawcie wasze odpowiedzi w komentarzach. 
Kocham Was.
Bay...<33333

poniedziałek, 1 października 2012

Ogłoszenie wyników konkursu.

Zauważyliście, że dzisiaj jest pierwszy października? Na pewno tak. A skoro mamy październik, to nadszedł czas na ogłoszenie wyników konkursu. Zgłoszeń było naprawdę bardzo mało, ale mimo to miałam trudności z wybraniem zwycięskiej pracy pisemnej. Jeśli chodzi o pracę plastyczną, to nie było problemu, bo dostałam jedno zgłoszenie ( jeszcze jedno dostałam na gg, ale go nie uznaje, bo pisałam że prace mają być przesyłane na e-mail, WYBACZ.) A oto zwycięska praca plastyczna:

Wykonała ją Justyna Terlikowska z bloga Everything About One Direction
A teraz przejdźmy do prac pisemnych. Tu było bardzo trudno wybrać pracę, ale jakoś mi się udało. W tej kategorii zwyciężyły dwa teksty. Dwóch niesamowitych pisarek. Może żeby już nie przedłużać oo one ( życzę miłego czytania):
Jesteś z Zaynem pół roku, kochasz go nad życie.Byłoby super gdyby nie jeden mały problem, mianowicie różnica wieku, 4 lata, niby nie dużo ale ludzie są upierdliwi i hejtują wasz związek na wszystkie możliwe sposoby.Dzisiaj z wielkim trudem postanowiłaś, że będzie lepiej jeżeli to zakończysz.Podjęłaś tą decyzję po przeczytaniu artykułu o tym, że przez ten związek 1D tracą fanów, a w szczególności Zayn przyciąga więcej hejterów niż pozytywnych ludzi.Nie mogłaś pozwolić aby kariera o której zawsze marzył została przez ciebie zaprzepaszczona.Umówiłaś się z nim w parku, obecnie była 12.Cały dzień płakałaś, nie potrafiłaś znieść myśli, że przez innych ludzi musisz zostawić chłopaka swojego życia, doskonale wiedziałaś, że nigdy nikogo tak nie pokochasz, ale musiałaś ratować jego karierę.O 4 musiałaś się opanować i zacząć szykować do wyjścia, włożyłaś w uszy słuchawki, wykąpałaś się, przebrałaś i wybiła 5.45.Narzuciłaś na siebie czarną bluzę a na głowę założyłaś kaptur, na nos wcisłaś okulary i ruszyłaś na miejsce twojej śmierci emocjonalnej.Doszłaś do parku, już z daleka widziałaś uśmiechniętego Malika siedzącego na ławce, twoje serce się rozpadało wiedziałaś, że chłopak zaraz nie będzie taki szczęśliwy.Pocieszałaś się myślą, że robisz to dla jego dobra, że na pewno sobie poradzi, znajdzie nową dziewczynę, może ona nie będzie go kochać tak jak ty, ale na pewno mocno.Podeszłaś do niego, Zayn chciał cię pocałować ale odwróciłaś głowę
-Stało się coś myszko?
-Nie, a raczej tak, to koniec Zayn- powiedziałaś niby obojętnie ale tak naprawdę część ciebie umarła wraz ze zniknięciem uśmiechu, on jest całym twoim światem, nikt nie jest ci tak bliski, a teraz ranisz i jego i siebie.Zobaczyłaś dezorientacje i smutek w jego oczach
-Dlaczego?-zapytał a w jego oczach zalśniły łzy
-Nie pasujemy do siebie, znalazłam sobie kogoś innego, zrób to samo-musiałaś go mocno zranić inaczej walczyłby o waszą miłość a ty byś mu uległa
-Pamiętaj, że zawszę będę cię kochał-wyszeptał i musnął twój policzek, w tym momencie miałaś ochotę iść rzucić się z mostu.Gdy widziałeś te jego smutne zeszklone oczy, w których nie było już tych charakterystycznych, dla Mulata iskierek miałaś ochotę strzelić sobie w głowę bo wiedziałaś, że to przez ciebie i tylko ciebie.Twoja miłość odeszła wbijając wzrok w ziemie, ty odwróciłaś się w drugą stronę i biegiem ruszyłaś w stronę miejsca twojego zamieszkania.Po drodze nie patrzyłaś na nikogo, wpadałaś na ludzi wparowałaś do domu i pobiegłaś do swojego pokoju.Zamknęłaś drzwi na klucz i zsunęłaś się po nich, po godzinie przeniosłaś się na łóżku.Ryczałaś bite dwa tygodnie jako że zbliżał się koniec roku szkolnego rodzice pozwolili ci zostać w domu.Przychodzili do ciebie chłopcy, ale za każdym razem mówiłaś mamie, że ma ich nie wpuszczać, nikt nie wiedział co się z tobą dzieje.Miałaś powoli wszystkiego dość chciałaś zniknąć i nie wracać, tak potwornie bolało cię serce, momentami myślałaś nawet na cięciem się, ale nie chciałaś zawieść rodziców.W końcu twojej mamie udało się wyciągnąć z ciebie co się dzieje
-Kochanie, ja widzę, że ty go kochasz i chyba nie muszę ci mówić, ze on ciebie też, bo to widać gdy tylko na ciebie popatrzy.Olej opinię innych, ona jest nie ważna, liczycie się tylko wy i nikomu nic do tego
-Ale wiesz, teraz mi to szczególnie nie pomogło a raczej dobiło bo z nim zerwałam!!!-wykrzyczałaś i rzuciłaś się na swoją poduszkę miałaś ochotę przywalić sobie krzesłem w twarz za swoją głupotę
-Na walkę o miłość nigdy nie jest za późno-powiedziała twoja mama i wyszła zostawiając cię z tysiącem myśli.Postanowiłaś jedno idziesz do niego, teraz, natychmiast w tym momencie, już chciałaś wychodzić gdy wpadłaś na to, że jesteś w piżamie wyglądając raczej jak laska z horroru niż jak dziewczyna.Wzięłaś chłodny prysznic umyłaś i wysuszyłaś włosy,ubrałaś się i umalowałaś po czym ruszyłaś w stronę mieszkania z którym wiązało się tak wiele wspomnień.Po 15 minutach dotarłaś na miejsce, lekko przerażona weszłaś do bloku, uśmiechnęłaś się do recepcjonisty który znał cię, ponieważ spędzałaś tutaj z chłopakiem dużo czasu, wjechałaś windą na trzecie piętro i stanęłaś przed mieszkaniem nr.13.Drżącą ręką otworzyłaś drzwi(klucze dostałaś jakoś przy okazji)weszłaś do środka i twoim oczom ukazał się nieprzeciętny chlew a pośród niego Zayn na kanapie.Po cichu podeszłaś do niego, on najwyraźniej cię zauważył
-Jeśli przyszłaś po rzeczy, to są tam gdzie były-powiedział łamiącym się głosem, wyglądał strasznie, miał podkrążone oczy, nie golił się przy najmniej, pięć dni, miał jakieś wynaciągane dresy i starą białą koszulkę.Był potwornie blady, w tym momencie twój makijaż szlag trafił, wiedziałaś, że przez ciebie on tak wygląda, nie mogłaś się ruszyć, nic powiedzieć.Powoli osunęłaś się po ścianie w dół i zaczęłaś ryczeć- a raczej wyć.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam-powtarzałaś w kółko jak jakaś psychicznie chora, nie przestając szlochać
-Za co, byłaś ze mną szczera-zapytał chłopak i usiadł obok mnie
-Nie właśnie nie byłam, ja cię kocham, najmocniej na świecie i jestem taką idiotką, że zdobyłam jakiś rekord!!!
-Jak to mnie kochasz, ale wtedy w parku....?-chłopak popatrzył na ciebie tymi swoimi pięknymi oczami a policzku spływały ci łzy, których za nic nie potrafiłaś powstrzymać
-Kłamałam, bo przeczytałam, że przeze mnie tracicie fanów, a ja nie chcę żebyś zaprzepaścił szanse, przez taką mnie nic nie wartą idiotkę
-Jaką idiotkę!?Jak to nic nie wartą!?Ty jesteś całym moim światem, nigdy nie mów czegoś takiego
-Ale to prawda,zraniłam najważniejszą osobę w moim świecie, a przy okazji zabiłam swoje serce!Ja nawet nie wiem jak mam cie błagać abyś mi wybaczył, bo jestem skończona idiotką i debilką
-Ale ja ci już wybaczyłem, czy ty do kurwy nędzy rozumiesz, że ja cie kocham!?-pierwszy raz przy tobie przeklął, podoba ci się ten niegrzeczny Zayn, ale STOP, czy on powiedział, że cię kocha?On bardzo, bardzo rzadko to mówi, przez wasz prawie pół roczny związek powiedział to maks trzy razy, i to po pijaku.Zrobiłaś dziwną minę pomieszaną z uśmiechem
-Kocham cię, zrozum, że ja od dwóch tygodni nie funkcjonuje, cały czas mam cię w głowię, jesteś całym moim światem, moim życiem.Jesteś najbliższą mi osobą, z tobą mogę walczyć z całą ludzkością, jesteś moja drugą połówką, dopełniasz mnie, na samą myśl o tobie mam w brzuchu motylki, gdy widzę cię smutną mam ochotę wymordować pół okolicy,wiem że mogę ci powiedzieć wszystko, zrobić z tobą wszystko.Nikt nie jest dla mnie tak ważny jak ty, gdy mnie dotykasz po całym ciele przechodzą mi dreszcze, mam gdzieś wszystkich innych, jestem z tobą szczęśliwy i nikt nam tego nie zabierze, a skoro tracimy "fanów" to oni nigdy nimi nie byli.Kocham cię-wygłosił monolog a ty nie mogłaś wydusić słowa, nikt nie powiedział czegoś tak cudownego jak chłopak, którego tak strasznie zraniłaś.Nie zasługujesz na niego, jest taki cudowny, idealny, piękny, kochany i można tak wyliczać w nie skończoność, ale nie ma na to czasu
-Kocham cię Zayn- powiedziałaś i spojrzałaś w jego oczy w których, znów pojawiły się te iskierki
-Ja ciebie też myszko-przytulił cię do siebie i gładził po włosach.Wtuliłaś się w niego.On delikatnie wziął twoją dłoń i położył na swoim sercu
-Tylko dla ciebie-szepnął ci do ucha i mocniej przytulił
____________________________________________________
Ten imagin napisała romanalipa z bloga szanuj-to-co-masz-bo-to-stracisz.blogspot.com
***
Zayn część 1

Jak dobrze być znowu w Polsce, w moim mieście rodzinnym. Choć we Francji byłam tylko miesiąc zdążyłam się za wszystkimi stęsknić. Za rodzicami, moją młodszą siostrą i moimi przyjaciółmi. Te wariatki codziennie do mnie dzwoniły i to im nie ujdzie na sucho, jeśli w ręce rodziców wpadnie rachunek za telefon. Haha już wyobrażam sobie ich miny. Kiedy rodzice zgodzili się na ten wyjazd byłam w nie małym szoku, w końcu mam dopiero siedemnaście lat. Ale jak się później okazało w Paryżu mieszka moja ciocia i to u niej byłam przez calutkie 31 dni. To ona miała doglądać tego jak się czuję i czy wszystko w porządku. Niestety w moim stanie to konieczne. Ohh byłam już spóźniona. Przez tą pogodę lot się opóźnił i chcąc, nie chcąc na lotnisku byliśmy o 16:00. Przecież nie zdążę w pół godziny dojechać do domu, zostawić bagaży i dotrzeć w umówione miejsce. Muszę przełożyć spotkanie o jakąś godzinkę. – pomyślałam i wyciągnęłam telefon by napisać esa do Martyny. Ona nigdy nie rozstaję się ze swoim telefonem, szczególnie teraz, kiedy znalazła sobie chłopaka. Byłam tak zajęta pisaniem sms-a, że nie zauważyłam osoby idącej z naprzeciwka. Buuum – upadłam na tyłek. Coś czuję, że będzie z tego nie mały siniak.
- Idiotka. – usłyszałam słowa padające w innym języku. Tak się składało, że hiszpańskiego uczyłam się w szkole.
- Sam nim jesteś i lepiej patrz jak chodzisz. – odpowiedziałam w tym samym języku, podnosząc głowę. Chłopak o ciemniej karnacji i ciemnych włosach kogoś mi przypominał. Tylko skąd ja go kojarzę ?
- To ty na mnie wpadłaś.
- Haha jesteś śmieszny. Ale gdybyś ty też patrzył przed siebie to byś mnie ominął.
- To samo mogę powiedzieć o tobie dziewczynko.
- Słucham ? Dziewczynko ? Lepiej spójrz na siebie dupku, a wtedy pogadamy inaczej. – byłam wściekła.
- Zayn uspokój się. Miałeś zły dzień, ale to nie znaczy, że możesz wyżywać się na nieznanej ci osobie. – usłyszałam głos kogoś innego. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam czwórkę chłopaków. Jejku jak mogłam wcześniej go nie poznać. Już wiem skąd ich kojarzę. Moja czternastoletnia siostra jest ich wielką fanką tak jak Martyna i Ania.
- One direction. – powiedziałam cicho.
- No nie kolejna napalona fanka. Tylko tu nie krzycz. – narzekał mulat.
- Phyy myślisz, że jesteś taki przystojny, uroczy, to się mylisz. Mnie nie zachwycasz.
- I kto to mówi.
- Zayn siedź cicho. Już i tak za dużo powiedziałeś.
- Ooo idą dziennikarze. Więc coś jeszcze ?
- Nie my już idziemy. Masz dwa bilety na nasz koncert. Wybacz za zachowanie naszego kumpla. Ma zły dzień i wrzeszczy na wszystkich dookoła.
- Jeszcze dwa. – powiedziałam.
- Co ? – spytał Louis.
- Chcę jeszcze dwa bilety i wejściówkę po koncercie. – powiedziałam spokojnie.
- Ahh, dobra trzymaj. – powiedział Harry po chwili ciszy. – Chłopaki spadamy. – dodał i ruszyli w stronę wyjścia.
- Yeah idziemy coś zjeść. – krzyczał uradowany blondasek. Odwrócił się i mi pomachał, a ja nie mogłam przestać się uśmiechać. Wszyscy byli mili oprócz tego dupka Zayna. Też na niego wrzeszczałam, ale bez przesady. Zresztą mnie wkurzył. Ohh szkoda gadać. Dziewczyny się ucieszą. Chciały iść na ich koncert, ale ceny biletów były straszne. Nie mogę doczekać się, kiedy im o tym powiem.

Dotarłam w umówione miejsce, dziewczyny już tam na mnie czekały. Gdy mnie ujrzały zaczęły biec w moją stronę. Dosłownie mówiąc rzuciły się na mnie. Zaczęły przekrzykiwać się jedna przez drugą.
Jak było ?
Jaki jest Paryż ?
Poznałaś kogoś ?
Jak się czujesz ?
Wszystko w porządku ?
- Dziewczyny spokojnie. Nie wszystko na raz. Chodźcie, a wszystko wam opowiem. Hymm… Francja jest cudowna, a Paryż jest zachwycającym miastem sam w sobie. Wieża Eiffla, ohh widok z niej jest przepiękny. Mam pełno zdjęć, ale zostały w domu. Taa atmosfera, ludzie… Wszyscy byli tacy mili. Poznałam dziewczynę w naszym wieku oraz całą jej paczkę. Spędzałam z nimi prawie każdy dzień, zresztą już wam o tym mówiłam przez telefon. Tak po za tym mam dla was prezenty. Proszę. – powiedziałam wręczając każdej torbę.
-Ooo ta sukienka jest cudowna. Wiedziałaś jak mnie uszczęśliwić. Dziękuje. – mówiła Ania przytulając się do mnie.
- A te buty i torebka – idealne. Będą pasowały do wszystkiego. Jesteś kochana. – powiedziała Martyna dając mi buziaka.
- Eee… to nie wszystko. – powiedziałam dając im białe koperty. – Otwórzcie. – dodałam, widząc ich zdziwione miny.
- Nie wierzę, nie może być.
- Aaaaaa – krzyczała Ania.
- Jak ty ? Ohh kocham cię.
- Bardziej niż Michała ? – spytałam.
- Na dzień dzisiejszy tak.
- Haha niech się tylko dowie. – żartowałam.
- Jak je zdobyłaś ? – spytała Anka.
Tak więc byłam zmuszona opowiedzieć im to co mi się przytrafiło na lotnisku. Pominęłam fakt, że Zayn był dla mnie nie miły i naszą kłótnie. Dziewczyny są ich wielkimi fankami i nie mogłam pozwolić, żeby przeze mnie się do nich zniechęciły. Zresztą wierzę, że mulat taki nie jest. Może chłopaki mówili prawdę. Ahh mniejsza z tym. Reakcja mojej siostry była taka sama jak dziewczyn. Piszczała i biegała po całym domu. Już pierwszego dnia wybrała sobie strój. Właśnie taką będę chciała ją zapamiętać. Uśmiechniętą, szczęśliwą i pełną życia. Też nie mogłam się doczekać koncertu, ale nie dlatego, że to One direction. Lubię ich piosenki, ale nie jestem jakąś psycho fanką xD. Zresztą chciałabym zobaczyć jak to jest, ta atmosfera i w ogóle. Niestety los chciał, że dzień przed koncertem źle się poczułam. Ból był nie do zniesienia, inny niż zawsze. Przyjechała karetka i zabrała mnie do szpitala. Dostałam leki przeciwbólowe, które nieco uśmierzyły ból. Nie było szans, bym stamtąd wyszła. Rano przyszły do mnie dziewczyny.
- Co wy tutaj robicie ? – spytałam.
- Jak to co ? Odwiedzamy cię. – powiedziała Martyna dając mi przyjacielskiego buziaka.
- Dziś jest koncert One direction.
- Wiemy o tym . – powiedziała spokojnie Ania.
- Powinniście siedzieć w domu i się do niego przygotowywać.
- Nie zostawimy cię samej. Zresztą bez ciebie to nie to samo..
- Ale kiedy mnie zabraknie…
- Nie zabraknie cię. Zobaczysz znajdzie się dla ciebie szpik.
- Czekam już dwa miesiące, to nie możliwe…
- Sylwia trzeba myśleć pozytywnie.
- Dobra, dobra, ale nie po to wam dawałam bilety byście siedziały przy mnie. Idźcie się zabawić.
- Na pewno ?
- Tak tylko pamiętajcie zabrać moją siostrę, a ty Martyna weź Michała, przecież jest jeden bilet wolny.
- Aaaaa jedziemy na koncert. Kocham cię słońce.
- Hehe ja was też, a teraz wynocha mi stąd i macie świetnie się bawić. – powiedziałam przytulając każdą z osobna.
 
 
 
 Zayn część 2
 
  Koncert wyszedł wspaniale. Scena, to na niej czuję, że żyję. Kiedy śpiewam nic innego się dla mnie nie liczy. Kocham to robić, ta atmosfera i w ogóle. Przez cały czas szukałem wzrokiem dziewczyny z lotniska. Nigdzie jej nie widziałem. Chciałem ją przeprosić za swoje zachowanie. Jestem dupkiem, że postąpiłem tak jak postąpiłem. Rodzice się rozwodzą, dlatego byłem wkurzony na cały świat. Zresztą wiem, że to niczego nie wyjaśnia.
- Kogo tak szukałeś wzrokiem przez calutki koncert ? – spytał mnie Louis.
- Nikogo.
- Czy ten nikt to dziewczyna z lotniska ?
- Ehh… chciałem ją przeprosić i tyle.
- Wow Zayn zmądrzałeś ? – spytał mnie Harry i pokazał język.
- Loczek jeszcze słowo, a tego pożałujesz.
- Ja ciebie też. – odpowiedział Hazza i mnie przytulił.
- Wiecie co, ta dziewczyna była śliczna. Ma piękny uśmiech. – stwierdził Niall.
- Pasowalibyście do siebie. Obydwoje macie charakterki. – zdążył powiedzieć Liam, bo do naszej garderoby wszedł ochroniarz.
- Jakieś trzy dziewczyny i chłopak mają wejściówki do was. Wpuścić ich ? – spytał.
- Jasne niech wchodzą. – odpowiedział Louis.
Ohh mam szanse ją przeprosić. Tylko jak to rozegrać ? Kurna czemu wcześniej o tym nie pomyślałem ? Do środka wszedł chłopak, a za nim trzy dziewczyny. Jednak żadna z nich nie była nią. Chłopaki też byli zdziwieni tym faktem.
- Aaaa nie mogę uwierzyć, że to wy. – krzyczała ta najmłodsza.
- Ola spokojnie.
- Anka nie świruj. To One direction. – paplała młoda.
- Ehh przepraszam za nią. – odezwała się dziewczyna stojąca w ramie, w ramie z chłopakiem. – Jestem Martyna, a to jest Michał, Ania i Ola. – mówiła przedstawiając nam każdego po kolei.
- Miło was poznać. Nas już znacie, ale tak dla formalności. Jestem Liam, to Harry, Zayn, Louis i …
- Niall, czyli ten najsłodszy. – powiedział Horan mrugając bodajże do Ani.
- Przepraszam, że pytam, ale skąd macie wejściówki ? – spytał Harry.
- Od mojej siostry. Jest najcudowniejszą osobą na świecie. – odezwała się Ola.
- Taka brunetka, piwne oczy…
- Tak to ona. Jest śliczna prawda ? – przerwała mi młoda.
- Piękna jak ty. – odpowiedział Louis.
- Ohh kocham cię. – powiedziała i rzuciła mu się na szyję.
- Ej ja mam dziewczynę. – prosił o ratunek Louis. – Harry pomóż.
- A co ja mogę zrobić ? – spytał loczek i zaczął bawić się swoimi włosami. Wszyscy wybuchli nie pohamowanym śmiechem.
- Dlaczego twoja siostra nie przyszła na nasz koncert ? – spytał Liam.
- Eee… nie mogła.
- Ma szlaban ?
- Nie to nie o to chodzi. Jest w szpitalu i…
- Jak to w szpitalu ? Nic jej nie jest ? – spytałem, nie co zmartwiony.
- Młoda miałaś siedzieć cicho. – powiedział Michał.
- Przepraszam to tak przypadkiem.
- Więc co się jej stało ? – spytał Niall.
- My nie możemy, zresztą to nie wasza sprawa i w ogóle. – mówiła spokojnie Ania.
- Proszę powiedźcie nam. Muszę ją przeprosić, za to co się stało na lotnisku.
- A co się stało ? – spytała Martyna.
- To wy nic nie wiecie ? – spytałem.
- Powiedziała nam, że wszyscy byliście dla niej bardzo mili.
- Okłamała was, ja nawrzeszczałem na nią i strasznie się pokłóciliśmy. – powiedziałem ciszej, zastanawiając się dlaczego dziewczyna nie powiedziała im prawdy. – To jak ? – spytałem.
- Ehh dobra chodźcie. Jedziemy do szpitala. – powiedział Michał  i wszyscy ruszyliśmy za nim. Wsiedliśmy w naszego busa, którego oczywiście prowadził Liam. Po chwili byliśmy już na miejscu. Dotarliśmy do sali numer 13. Moja szczęśliwa liczba. Mam nadzieję, że teraz też się taka okaże. Ania z Martyną weszły pierwsze, a my za raz za nimi. Tylko, że sala była pusta.
- Gdzie jest Sylwia ? – spytała młoda.
- Nie wiem, chodźcie zapytamy w recepcji. – powiedziała Ania i ruszyliśmy za nią.
- Mamo co tu robisz ? – spytała Ola podbiegając do jakiejś starszej kobiety.
- Sylwia, ona…
- Co jej się stało ? – spytała Martyna.
- Przebudziła się w nocy, zaczęła strasznie krzyczeć. Wszystko ją bolało, a z oczu spływały jej łzy. Nie wiedziałam co się dzieję, zawołałam pielęgniarkę. Dali jej właśnie jakieś środki przeciwbólowe. Ona… jeśli nie dostanie szpiku umrze w ciągu dwóch tygodni. – mówiła matka Sylwii.
- Wszystko będzie w porządku. Niech się pani uspokoi. Zobaczy pani, znajdzie się dawca. – mówiła, przytulona do niej Ania.
 Nie mogłem dłużej na to patrzeć, wybiegłem… Chciałem znaleźć się jak najdalej stąd. Czemu świat jest taki nie sprawiedliwy ? Czemu osoby, na których zaczyna nam zależeć muszą umierać ? Czemu do cholery ? Zaczęło padać, moje łzy zlewały się z kroplami deszczu, oddając mój stan. Chłopaki zabrali mnie do naszego hotelu – zasnąłem, wiedząc co powinienem zrobić. Miałem plan do zrealizowania i nie spocznę dopóki dawca szpiku dla Sylwii się nie znajdzie.


Trzy miesiące później.
Dziwne, ale nadal nie mogę uwierzyć, że wyzdrowiałam. Gdyby nie dziewczyny i ta ich cała akcja, to na pewno nie znalazł by się dla mnie dawca. Staram się doceniać to, że dostałam od życia drugą szanse. Nie przestaję się uśmiechać, nawet wtedy kiedy nic nie idzie po mojej myśli. Poświęcam swój wolny czas, na pomoc innym. Oni potrzebują kogoś bliskiego, kogoś kto będzie przy nich, w tym trudnym okresie. Ja miałam przy sobie Anie i Martyne…
- Wiem, że się powtarzam, ale dziękuje wam za wszystko. – powiedziałam.
- Sylwia, możesz się na nas wściekać, wyzywać, przeklinać…
- Ale o co chodzi ? – spytałam, bo nie miałam pojęcia o czym one mówią.
- To nie my, znaczy się my też pomagałyśmy w tej całej akcji, ale to nie był nasz pomysł. Przepraszamy, że cię okłamywałyśmy przez tak długi czas.
- Co ? Nic z tego nie rozumiem. To dlaczego skłamałyście ?
- Bo ta osoba nie chciała się ujawniać i …
- Kto to był ? – spytałam, nie co zła na dziewczyny.
- Zayn. – powiedziała Ania.
- Jaki… Chyba nie mówicie serio ?
- Tak to on. W noc kiedy był koncert miałaś atak. Młoda wygadała się, że leżysz w szpitalu. Chciał do ciebie przyjechać, przeprosić, za wydarzenie na lotnisku. Był z nami w szpitalu, widział twoją zapłakaną matkę… On to wszystko zorganizował, zrobił ulotki, reklamę…Przepraszamy, że nie powiedziałyśmy ci prawdy. Wybacz proszę. – powiedziała Martyna.
- Oczywiście, że wam wybaczam. Jesteście moimi przyjaciółkami i kocham was jak nikogo innego.
- Dziękujemy ci. – powiedziały i się do mnie przytuliły.
- Muszę się z nim zobaczyć. Jesteście ich wielkimi fankami, więc gdzie są teraz ? – spytałam.
- Tutaj w Polsce. Mają koncert w Łodzi.
- Powiedźcie mojej mamie, że nie będzie mnie dziś w domu i życzcie mi powodzenia, bo jadę walczyć o miłość. – powiedziałam i wsiadłam w samochód. Ruszyłam z piskiem opon. Muszę zdążyć, to jedyna szansa. Przez całą drogę zastanawiałam się co mu powiem, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Po dwóch godzinach byłam na miejscu. Wysiadłam z auta przepychając się przez tłumy fanek, znajdujących się przed halą, w której odbywał się ich koncert. O nie chłopaki właśnie wsiadają do limuzyny. Co robić ? Nie usłyszy mnie stąd, nie ma szans. Cholera… Spojrzałam w lewo i ujrzałam chłopaka z megafonem. To jest to…
- Mogę ? – spytałam wskazując na przedmiot. – Proszę, to ważne.
- Jasne, bierz. – powiedział i mi go podał. Wdech, wydech…
- Zayn. Poczekaj proszę. – krzyczałam przez megafon. Wszyscy byli zwróceni w moją stronę – on też. Zrobiłam krok w przód i jeszcze jeden, i kolejny tak, że stałam naprzeciwko niego.
- Zayn ja… - zaczęłam, ale ktoś mi przerwał.
- Mów głośniej. – usłyszałam tylko. Podniosłam megafon do ust i zaczęłam mówić to co gra w moim sercu.
- Zayn, nasze pierwsze spotkanie nie należało do miłych, ale wiedziałam w głębi serca, że taki nie jesteś. Poniosło nas obydwoje, szczególnie mnie. Powiedziałam wtedy słowa, jakich teraz strasznie żałuje. Nie jesteś dupkiem. Tak naprawdę jesteś cudownym, uroczym i przystojnym facetem. Muszę przyznać zawróciłeś mi w głowie i nie było chwili, w której o tobie nie myślałem. To dzięki tobie teraz stoję przed tobą i mogę ci powiedzieć jak bardzo mi na tobie zależy. Pokochałam cię całym swoim sercem, ale zrozumiem, jeśli ty tego nie odwzajemniasz. Po prostu chciałabym, żebyś o tym wiedział. – powiedziałam i zamilkłam. Nastała cisza, a ja nie wiedziałam co zrobić. Myślałam, że on coś powie, że też coś do mnie czuję. Widocznie myliłam się. Odwróciłam się z zamiarem odejścia, no cóż próbowałam. Zayn złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłem. Jak mógłbym cię nie kochać ? Jesteś częścią mnie. – powiedział i mnie pocałował. A ja poczułam, że wszystko jest na swoim miejscu. Kochałam i byłam kochana… Czego chcieć więcej ?
__________________________________________________________
Ten imagin jest dziełem eveline320 z bloga hid.bloog.pl
***
Wszystkim zwycięzcą gratuluje i w najbliższym czasie dostaniecie ode mnie prezent.:D